Zayn's POV
Obudziłem się, kiedy usłyszałem głośny huk i głos Chelsea.
- Ała!- wypłakała.
Przerażony otworzyłem oczy i przekręciłem się na łóżku. Zobaczyłem ją na podłodze, siedziała na pupie z podkulonymi nogami oraz twarzą schowaną w dłoniach.
Wstałem szybko i podszedłem do niej.
- Boo, co się stało?- zapytałem zmartwiony, odsuwając ręce od jej twarzy.
Nic nie odpowiedziała, płakała jedynie ze spuszczoną głową. Umieściłem prawą rękę pod jej kolanami, a lewą objąłem ją w talii, natomiast ona chwyciła się mnie tak jak w szpitalu. Podniosłem ją do góry i zaniosłem ją z powrotem do łóżka, kładąc ją na nim powoli.
Znów siedziała na tyłku, a ja zająłem miejsce obok niej, zmartwiony jak diabli. Nie wiedziałem co się stało, jak spadła, ani czy z nią w porządku.
Kiedy zauważyłem, że nie może się uspokoić, przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem mocno, wtulając jej głowę w moje ramię. Zaplotła swoje ramiona wokół mojego pasa, podczas gdy ja bawiłem się jej włosami.
- Jestem tutaj, kochanie.- wyszeptałem jej do ucha.- Nie płacz.
Trzymałem ją tak, dopóki jej ciało nie zrelaksowało się w moich ramionach, a z jej ust nie dało się już usłyszeć żadnych szlochów. Odsunąłem się powoli i spojrzałem na nią. Jej twarz była opuchnięta, a oczy załzawione. Otarłem łzy swoimi dłońmi i uniosłem jej brodę do góry, tak że była zmuszona patrzeć mi prosto w oczy.
Założyłem jej pasmo włosów za ucho, a kciukami rysowałem delikatnie kółka na jej gładkich policzkach.
- Chelsea, co cię u licha naszło?- zapytałem powoli.- Dlaczego wstałaś?
Wysunęła brodę z moich dłoni i wzięła głęboki oddech, następnie lekko kręcąc głową.
- Nie mogę już tak dłużej, Zayn! Chcę chodzić, muszę!
- Ale idzie ci coraz lepiej...- oznajmiłem.
- Nie, nieprawda!- odparła zirytowana.- Minęły cztery tygodnie, a ja wciąż nie mogę korzystać z własnych nóg. Potrzebuję cię byś nosił mnie w każdej sekundzie, nie mogę już tak dłużej żyć! Czuję się jak osoba niepełnosprawna, która przez cały czas się okłamuje, że będzie lepiej! A co jeśli nie będzie, Zayn? Co jeśli już nigdy nie będę w stanie chodzić?
Łzy ponownie zaczęły spływać jej po policzkach. Moje serce łamało się, kiedy widziałem ją w takim stanie. Była zraniona, jej wiara zniknęła w mgnieniu oka.
Przyciągnąłem ją z powrotem w moje ramiona, nie wiedząc co zrobić by ją uspokoić. Była dosłownie załamana, jej ciało było słabe i prawie bez życia. Tym razem jedynie ją tuliłem, przypominając jej, że przy niej jestem i nigdzie się nie wybieram. Czekałem aż przestanie płakać, ale i tak trzymałem ją chwilę dłużej, parę razy całując ją przy tym w głowę.
- Co się z tobą stało?- zapytałem ją powoli, po tym jak się od siebie odsunęliśmy.- Zawsze miałaś wiarę, śmiałaś się, do wszystkiego byłaś nastawiona optymistycznie. Dlaczego zmieniłaś zdanie?
- Bądźmy szczerzy, Zayn.- odparła, wciąż lekko szlochając.- Nie będę w stanie chodzić. Gdyby tak było to do tej pory już bym to dawno zrobiła. Nie ma dla mnie już dłużej nadziei.
- Wciąż nie odpowiedziałaś na moje pytanie.- zauważyłem.
- Czuję się źle z tym wszystkim co ci zrobiłam. Nie wychodzisz już nigdzie ze swoimi znajomymi, po prostu spędzasz każdą chwilę ze mną. Zmusiłam i ciebie i chłopców do zrobienia sobie przerwy by się mną opiekować. Jestem pewna, że wasze fanki chcą was wszystkich na scenie, ale nie, ty jesteś tutaj. Zrujnowałam wszystko i to jedynie dlatego, że byłam zbyt uparta by cię wysłuchać. Ja... nie potrafię już tak dłużej. Nie mogę ci już dłużej tego robić.
Nie mogłem uwierzyć, że uważa, że to ona jest powodem swojego obecnego stanu. Fakt, że myślała, że wyrządza mi jakąś krzywdę zabijał mnie od środka.
Westchnąłem.
- Kocham cię. Naprawdę cię kocham i to dlatego tutaj jestem. To dlatego wszyscy tutaj jesteśmy. Nic mi nie zrobiłaś, ponieważ to była moja decyzja by przy tobie być, by opiekować się tobą. Nie zostawię cię, nie ważne co. Nie pozwolę nikomu, ani niczemu nas ponownie rozdzielić. Już ci mówiłem, żebyś nie myślała, że utrudniasz mi życie, ponieważ to nieprawda. Właściwie to sprawiasz, że jest ono lepsze z każdym dniem. Będziemy mieli wiarę i zobaczysz, że będzie dobrze. Będziesz ponownie chodzić i twoje życie powróci do normalnego trybu. Obiecuję ci.
- Mówisz tak, ponieważ powinieneś...- powiedziała, spuszczając głowę w dół.
- Przestań być taka uparta! Dlaczego nie możesz zauważyć tego, że tutaj jestem, ponieważ tego chcę?
Nic nie odpowiedziała, bawiła się jedynie swoimi palcami. Chwyciłem obie jej dłonie w swoje, a ona spojrzała na mnie w górę z wyrazem twarzy, którego nie mogłem rozszyfrować.
- Posłuchaj, nie wiem co jeszcze mam powiedzieć, żebyś zrozumiała, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i, że nie jestem tutaj dlatego, że powinienem, a dlatego że cię kocham i nie mogę znieść dnia bez ciebie. Nie obchodzi mnie, że będę musiał nosić cię do końca życia. Nie obchodzi mnie, że będziesz płakać każdego dnia. Nie obchodzi mnie, że ludzie zaczną mówić, że mogę znaleźć sobie lepszą. Nie obchodzi mnie, że będziesz na mnie krzyczeć. Nie obchodzi mnie, że będziesz próbować mnie do tego zniechęcić. Nie obchodzą mnie te rzeczy, ponieważ kocham cię bardziej niż możesz to sobie wyobrazić i ponieważ jesteś jedyną osobą na tej planecie, która w pełni mnie rozumie i akceptuje mnie takim jakim jestem. Nie obchodzą mnie te rzeczy, ponieważ wiem, że przez to przebrniemy. Będziesz znów chodzić, Chelsea, obiecuję ci. Proszę, nigdy nie myśl pesymistycznie, nigdy.- powiedziałem, patrząc jej prosto w oczy.
Nic nie odpowiedziała, zgaduję, że nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Byłem zaskoczony kiedy objęła moją szyję i przyciągnęła mnie bliżej siebie. Położyłem głowę na jej ramieniu i objąłem ją w talii.
- Kocham cię.- wyszeptała.- Dziękuję.
- Ja też cię kocham.- odpowiedziałem tym samym tonem, tuż przy jej uchu.- Zawsze i na zawsze.
Poczułem jak się uśmiecha, rzecz która sprawiła, że na mojej twarzy również zagościł uśmiech.
Wiedziałem, że to było dla niej ciężkie. Właściwie, to było ciężkie dla wszystkich. Wiedziałem, że chciała chodzić i, że myślała, że jest wrzodem na tyłku, ale wcale nim nie była. Nigdy nie byłem zmęczony noszeniem jej ani pomaganiem jej. Kocham ją i mógłbym zrobić dla niej wszystko.
Chelsea's POV
- Muszę teraz wyjść.- oznajmił Zayn, po tym jak wysunęłam się z uścisku.
- Gdzie?- zapytałam zdezorientowana.
- Um... Ruby chciała, żebym pomógł jej coś kupić.- odpowiedział.
- Ale dlaczego nie może z nią pójść Harry?- zapytałam, czując, że coś przede mną ukrywa.
- Jest zbyt leniwy, żeby wstać. Pozostali będą przy tobie w każdej chwili, więc nie będziesz sama. Obiecuję ci, że wrócę szybko.
- Okej.- odparłam, odpuszczając sobie dalsze wypytywanie.
Pochylił się i pocałował mnie powoli w usta, po czym przebrał się w inne ciuchy. Niedługo potem wyszedł, a pozostali przyszli po paru minutach.
Nie miałam pojęcia co musieli kupić, ale czułam, że kłamał. Zdecydowałam jednak dać sobie z tym spokój, wiedziałam, że Zayn nie byłby w stanie mnie zdradzić. I teraz byłam tego pewna.
Pozostali dotrzymywali mi dobrego towarzystwa, pośmiałam się trochę z nimi itp. Zayn i Ruby wrócili prawie wieczorem z paroma reklamówkami z jedzeniem. To wydawało się trochę dziwne, że kupno jedzenia zajęło im cały dzień, ale cóż.
Czas leciał i po półtorej miesiąca byłam w stanie znów chodzić. Byłam taka szczęśliwa, że nie mogłam przestać biegać po mieszkaniu. Zayn cały czas powtarzał mi, że zachowuję się jak dziecko, ale nie przejmowałam się tym. Tak ogromny kamień spadł mi z serca, że w końcu było ze mną w porządku. Zayn miał rację, musiałam jedynie zaczekać i mieć wiarę.
Nigdy nie odstępował mnie na krok, nigdy! Czułam się przy nim taka szczęśliwa, nasz związek stawał się silniejszy z każdym dniem. Jego rodzina pomagała mi za każdym razem, kiedy tego potrzebowałam. Jego siostry dzwoniły do mnie każdego dnia, a Tricia i moja mama były jak najlepsze przyjaciółki. Matt w sumie był w dobrych relacjach z Zaynem, teraz byli jak bracia. Kochałam ten widok.
Pozostali również pomagali mi, kiedy tego potrzebowałam. Ponownie byliśmy jak duża rodzina i mówiąc szczerze, nie chciałam, żeby to się kiedykolwiek skończyło.
*9 miesięcy później*
- Boo, obudź się!- usłyszałam jak Zayn szepcze do mojego ucha, lekko mną przy tym potrząsając.
- Ugh! Idź sobie!- jęknęłam, przekręcając się na drugi bok, plecami do niego.
Zaśmiał się pod nosem i przybliżył się do mnie, przytulając mnie od tyłu. Pocałował mnie delikatnie w ucho, a następnie przeniósł się na moją szyję.
- No dalej, wstawaj i lśnij!
- Jeszcze pięć minut, proszę...- błagałam, wciąż z zamkniętymi oczami.
- Nie...- odparł.
- Ugh, no dobra!- powiedziałam, wstając i siadając na tyłku.- Wstałam! Zadowolony?!
Zaśmiał się lekko i pochylił się do przodu by złączyć nasze usta. Odwzajemniłam pocałunek, który szybko stał się bardziej namiętny.
- Wszystkiego najlepszego, boo!- powiedział, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
Uśmiechnęłam się i przygryzłam wargę. Musnęłam jeszcze raz jego usta.
- Dziękuję.
Oboje wstaliśmy z łóżka i udaliśmy się do kuchni, gdzie znajdowali się wszyscy, nawet rodzina Zayna, mama i Matt. Przyozdobili ją balonami i przygotowali dużo jedzenia. Jestem pewna, że spodziewaliście się wielkiej imprezy, ale nie chciałam takowej. To co zrobili było dla mnie wystarczające, byłam wdzięczna, że jestem otoczona ludźmi, których kocham i nie potrzebowałam nic więcej.
Byłam taka szczęśliwa, że mogłam zobaczyć ich wszystkich w jednym miejscu, jak duża rodzina, którą jesteśmy. Usiedliśmy wspólnie przy stole, zjedliśmy coś i pośmialiśmy się razem. Spędziłam z nimi cały dzień, a wieczorem Zayn wyciągnął mnie z domu, mówiąc, że musi mi coś pokazać. Nie wiedziałam o czym mówił, ale i tak poszłam, zostawiając pozostałych w mieszkaniu.
Wzięliśmy jego samochód i w przeciągu mniej więcej piętnastu minut, przyjechaliśmy pod nieznany biały dom. Był dwupiętrowy i znajdował się w cichym sąsiedztwie. Byłam zdezorientowana, nie przypominałam sobie tego miejsca. A tak przy okazji, mój lęk przed jazdą samochodem zniknął, z pomocą Zayna oczywiście.
- Co my tutaj robimy?- zapytałam, po tym jak wysiedliśmy z pojazdu. Uśmiechnął się i chwycił moją dłoń. Wyciągnął jakieś klucze ze swojej kieszeni i otworzył drzwi, które znajdowały się przed nami. Weszliśmy do środka, a moje oczy podwoiły swoje rozmiary, kiedy ujrzałam wnętrze.
Na początku udaliśmy się do salonu. Był taki duży i idealny. Znajdowała się w nim duża szara kanapa, stolik do kawy, puszysty dywan, ogromny telewizor i parę obrazów. Okna były duże i idealnie pasowały do wystroju.
Następnie udaliśmy się do kuchni. Była taka zwyczajna i również duża, znajdowało się w niej wszystko. Szafki były naprawdę pojemne i... nie potrafię tego nawet opisać.
By dostać się na drugie piętro, musieliśmy wyjść po drewnianych schodach. Tam znajdowały się dwie łazienki, trzy różne pokoje gościnne oraz główna sypialnia. Te trzy pokoje były proste, ale takie urocze i przytulne. Sypialnia natomiast była ogromna. Na środku stało duże łóżko, nakryte jasnozieloną narzutą. Po jego obu stronach znajdowały się szafki nocne. Po lewej stronie dostrzec można było szklane drzwi, które prowadziły na balkon. Oczywiście tam również poszliśmy i wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam London Eye, tak jakby stało zaraz koło domu. Widok był niezwykły.
W sypialni znajdowała się również garderoba, do której można było wejść, czyli rzecz, którą pokochałam najbardziej. Miała nawet osobną łazienkę. O mój Boże, to takie idealne! Na ziemi leżał kolejny puszysty dywan, a na ścianach widniały jakieś wzorki.
Wróciliśmy na dół i tam pokazał mi kolejne dwa pokoje. Za budynkiem znajdował się ogród i nawet basen. Byłam oczarowana tym domem, pokochałam go od pierwszej chwili.
- Podoba ci się?- zapytał Zayn, po tym jak skończył mnie oprowadzać i byliśmy z powrotem w salonie.
Przytaknęłam szybko.
- Kocham go! Ale czyj to dom?
Uśmiechnął się i chwycił obie moje dłonie w swoje, patrząc na mnie.
- Może być nasz jeśli chcesz.
- Co?- zapytałam go zszokowana.- Mówisz poważnie?
Przytaknął.
- Tak. Chcę zacząć wszystko od początku, a wiem, że moje dawne mieszkanie przywołuje ci złe wspomnienia. Więc poprosiłem Ruby, żeby pomogła mi znaleźć dla nas odpowiedni dom. I znaleźliśmy ten. Więc co? Zamieszkasz znów ze mną? W tym nowiutkim domu?
- Tak!- odpowiedziałam, uśmiechając się jak idiotka.
Zaśmiał się pod nosem, po czym pochylił się by mnie pocałować. Odwzajemniłam gest z dużą namiętnością. Tak bardzo się cieszyłam, że kupił ten dom. I to tylko dla nas, dla mnie i dla niego.
Po tej wymianie czułości wyszliśmy przed budynek, a Zayn ponownie zamknął go na klucz. Otworzył mi drzwi od swojego samochodu, a następnie usiadł na miejscu kierowcy.
- Nie wracamy jeszcze do domu jeśli to to, co chciałaś wiedzieć.- oznajmił, po tym jak odpalił silnik.
- To w takim razie gdzie jedziemy?- zapytałam skonfundowana.
Chwycił moją prawą dłoń w swoją.
- Gdzie wszystko się zaczęło.
_________________________________
Kochani, przed nami ostatni już rozdział It Was Meant To Be i nie wiem czy jestem na niego gotowa :D Bo... będzie się działo ;) Zdecydowanie najlepszy rozdział w całym opowiadaniu. Pewnie pojawi się w przyszłą sobotę, chyba że dam radę jakoś w tygodniu przetłumaczyć, ale wątpię.
/Melly
Cudowny ❤
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i jest mi trochę smutno, że to już przedostatni rozdział.
Zayn i Chelsea są tacy słodcy ❤
Kocham ich ❤
Mam nadzieję, że będziesz miała trochę czasu, siły i chęci i przetęumaczysz ten rozdział.
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuń"No dalej, wstawaj i lśnij!" - jedno z moich ulubionych wyrażeń w tym opowiadaniu. :)
Mam ogromną nadzieję (a pamiętaj, że nadzieja umiera ostatnia), że nie wytrzymasz tego oczekiwania na happy end i postanowisz jednak za wszelką cenę przetłumaczyć ten ostatni rozdział.
;***
Kiedy next? ❤❤❤
OdpowiedzUsuńCo z rozdziałem? Kiedy będzie? Wchodzę tu codziennie i już się coraz bardziej niecierpliwie, bo napisałaś, że będzie się działo i że to najlepszy rozdział, a ja po prostu jestem tak ciekawa,tego co się stanie, że nie mogę się doczekać. ;) Mam nadzieję, że pojawi się szybko. :D
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, przepraszam, przepraszam, już jest <3
Usuń