Chelsea's POV
- O czym ty mówisz?- zapytał zdezorientowany Zayn, marszcząc przy tym brwi.
Wzięłam głęboki oddech, moja dolna warga się trzęsła.
- Nie mogę wsiąść do tego samochodu. Za bardzo się boję. Wciąż śnią mi się koszmary po tym co się wydarzyło. Boję się, że jakaś ciężarówka znów uderzy w samochód. Boję się, że... umrę.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku lecz Zayn szybko ją otarł.
- Nic złego się nie stanie.- powiedział, obiema dłońmi trzymając moją brodę w górze, tak że musiałam patrzeć mu prosto w oczy.- Będę przy tobie, obiecuję, że nic ci się nie stanie.
- Nie mogę tego zrobić.- odparłam szczerze.- Za bardzo się boję.
- Chelsea, wiem o tym. Ale tym razem nie będziesz sama. Będę tuż przy tobie, przysięgam, że nie pozwolę by stała ci się jakakolwiek krzywda. Proszę, zaufaj mi.
- Obiecujesz?- zapytałam, wciąż sceptycznie.
Uśmiechnął się i przytaknął szybko.
- Obiecuję.
- Ty będziesz prowadził?- zapytałam, po tym jak uwolniłam się z jego uścisku.
- Taa.- odpowiedział, nie chwytając o co mi chodzi.
- Możesz poprosić jednego z chłopców by prowadził? Chcę, żebyś usiadł ze mną na tylnym siedzeniu. Proszę?
- Okej.- odpowiedział.- Poproszę Louisa, bo jako jedyny nie przyjechał dzisiaj swoim autem.
- Dziękuję.- odparłam, uśmiechając się.
Zayn odwzajemnił gest, po czym pochylił się by musnąć moje usta.
- A teraz jesteś gotowa?
Skinęłam głową, na co podniósł się z łóżka. Prawą rękę umieścił pod moimi kolanami, a lewą wokół mojej talii, natomiast ja prawą objęłam jego ramiona. Podniósł mnie tak jakbym nic nie ważyła, jego siła była zaskakująca.
- Widzisz?- odezwał się.- Mogę cię nosić.
Zaśmiałam się delikatnie i pocałowałam go w policzek. Podszedł do drzwi, a ja pochyliłam się by je otworzyć, ponieważ jego ręce były zajęte. Pozostali czekali na nas przed salą. Wszyscy wstali z krzeseł, kiedy nas zobaczyli.
- Zayn, nie możesz nosić jej przez cały czas.- powiedziała mama.- Zmęczysz się tym, Chelsea potrzebuje tego wózka.
- Chcesz zobaczyć jak będę nosił ją przez cały czas?- odparł.- Nie potrzebuje go.
Mama westchnęła i pokręciła lekko głową.
- Jesteście gotowi do wyjścia?- zapytał nas Liam, klaszcząc przy tym w dłonie.
Przytaknęłam, uśmiechając się. Ale wciąż nie byłam co do tego pewna.
- Taa, jesteśmy.- odpowiedział Zayn.- Tylko, Louis, możesz prowadzić mój samochód? Ja usiądę z Chelsea z tyłu.
- Jasne.- zgodził się.- Chodźmy w takim razie.
Wszyscy ruszyliśmy w kierunku wyjścia, a Zayn nadal mnie niósł. Moje serce zabiło szybciej, kiedy wyszliśmy ze szpitala i zobaczyłam jego auto.
Byłam przerażona jak diabli, ale wiedziałam, że muszę wsiąść do środka. To był jedyny sposób w jaki mogłam dotrzeć do domu. Wiedziałam, że Zayn zrobiłby wszystko by mnie chronić, ale co jeśli kolejna ciężarówka uderzy w samochód? Co jeśli on mnie zasłoni swoim ciałem by mnie chronić i już na zawsze mnie zostawi? Nie mogłam przestać zadawać sobie takich pytań, bałam się, naprawdę się bałam.
Louis otworzył drzwi czarnego Range Rovera Zayna, a ten ostrożnie posadził mnie z tyłu. Pozostali pożegnali się z nami i wsiedli do swoich samochodów, zostawiając na parkingu jedynie Louisa, Zayna i mnie.
Po tym jak Zayn zajął miejsce obok mnie, Louis odpalił silnik i to był moment, w którym dosłownie zaczęłam się trząść.
Zayn objął mnie lewym ramieniem i przyciągnął mnie bliżej siebie. Ja natomiast umieściłam moje prawe ramię wokół jego torsu i ściskałam go jakby był jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy życiu.
Byłam przerażona kiedy jakakolwiek ciężarówka czy jedynie inny samochód zbliżał się w naszym kierunku. Nie mogłam nic na to poradzić, ale wyobrażałam sobie co by się stało gdybyśmy mieli wypadek.
Zayn zauważył jak napięta jestem, więc przybliżył usta do mojego ucha i szeptał różne słodkie, nic nie znaczące rzeczy, sprawiając, że poczułam się trochę pewniej i przypominając mi, że jest tuż obok, chroniąc mnie.
Ale i tak było ciężko. Przerażające myśli krążyły po mojej głowie, sprawiając, że trzęsłam się ze strachu. Teraz wiem, że w tamtej chwili nie miałam żadnych powodów do zmartwień, ale w tamtym czasie to przez co przeszłam ogromnie wpłynęło na moje dotychczasowe życie.
Louis jechał z małą prędkością i w tamtym czasie wraz z Zaynem nawiązali ze mną rozmowę, próbując zrobić coś, abym przez chwilę nie myślała o tym co się wokół mnie dzieje. Dla Louisa to również było logiczne, że się boję.
Dojechaliśmy pod budynek, w którym znajdowało się mieszkanie, które dzieliłam z Ruby i przez jakiś czas również z Harrym, ale jak dla mnie była to wieczność. Zayn pomógł mi wysiąść z samochodu, po czym Louis go zamknął.
Oczywiście Zayn zaniósł mnie w swoich ramionach pod samo mieszkanie, ani razu nie pokazując żadnych oznak zmęczenia.
Drzwi do mieszkania nie były zamknięte na zamek. Kiedy weszliśmy do środka już wszyscy tam byli, nawet mama Zayna i jego siostry. W salonie powiesili kolorowe balony, a na małym stoliku do kawy położyli babeczki, napoje bezalkoholowe oraz inne słodycze.
- Witaj w dooomuuu!- wszyscy krzyknęli równocześnie, wiwatując i klaszcząc w dłonie.
Uśmiechnęłam się szeroko, a z moich oczu wypłynęły łzy szczęścia. Zayn ostrożnie posadził mnie na kanapie, po czym wziął sobie wodę.
Siedzieliśmy tam wszyscy wspólnie i jedliśmy to co dla mnie przygotowali. Przeważały moje ulubione babeczki i chyba nie mogłam być już bardziej szczęśliwa.
Kiedy była już prawie północ mama, Matt i rodzina Zayna postanowili się zbierać, a zaraz po nich Niall, Liam, Dani, Louis i Eleanor. Zayn został z nami i spędził u nas noc.
Pomógł mi dostać się do mojego pokoju, a Ruby pomogła mi przebrać się w pidżamę. Czułam się jak wrzód na tyłku, nie byłam w stanie się nawet trochę przemieścić bez pomocy Zayna. Wiem, że przeze mnie ich życie wyglądało jak piekło na ziemi, ale nic nie mogłam z tym zrobić.
Zayn załatwił sobie jakieś ciuchy od Harry'ego i po przebraniu się w nie przyszedł do mnie do łóżka i wtulił się we mnie. Naciągnął na nas kołdrę i położył głowę na mojej klatce piersiowej, dokładnie tak samo jak w szpitalu.
- Mówiłem ci, że nic złego się nie stanie.- powiedział prawie szeptem, bojąc się, że może powrócą straszne myśli. Ale nie powróciły, ponieważ i tak nigdy nie opuściły mojej głowy.
- Wiem, dziękuję ci.- odpowiedziałam i pocałowałam go delikatnie w czoło.
- Za co?- zapytał, patrząc na mnie z dołu, z głową wciąż na mojej klatce piersiowej.
- Za to, że przy mnie jesteś.- odparłam.- Wiem, że mogę na ciebie liczyć, nie ważne co. Wiem, że w tej chwili jestem dla wszystkich wrzodem na tyłku i, że zawsze będziesz musiał być przy mnie by upewnić się, że ze mną wszystko w porządku. Przepraszam, że robię to tobie i pozostałym.
Podniósł się i oparł się na łokciu, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Wrzodem na tyłku?- zapytał zaskoczony.
Przytaknęłam, ale nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- To w takim razie jesteś najśliczniejszym wrzodem na tyłku jakiego kiedykolwiek widziałem.- oznajmił, na co zaśmiałam się lekko, a to z kolei sprawiło, że delikatnie się uśmiechnął.- Nie jesteś wrzodem na tyłku.- podsumował, a jego nastrój jak i sam ton zmienił się w ten nieznoszący sprzeciwu.- Nie wiem co u licha sprawiło, że tak myślisz, ale to nieprawda. Zarówno ja jak i pozostali jesteśmy twoimi przyjaciółmi i jesteśmy tutaj, ponieważ tego chcemy. Żadne z nas nigdy nie pomyślało, że przez ciebie nasze życie będzie ciężkie. Będziemy ci pomagać, ponieważ cię kochamy, szczególnie ja. Kocham cię bardziej niż kocham siebie samego i nie byłoby mnie tutaj, gdybym uważał, że przez ciebie moje życie będzie godne pożałowania. Nie chcę słyszeć jak mówisz coś takiego ponownie, okej?
- Ale to będzie dla ciebie ciężkie...- powiedziałam powoli.
- Nie, to nieprawda.- odparł.- Będziemy mieli cierpliwość i zobaczysz, że znów będziesz mogła chodzić i to prędzej niż ci się wydaje. Zamierzam być przy tobie w każdej chwili, będę ci pomagał i ułatwię ci życie.
- Ale masz karierę, musisz chodzić do pracy.- zauważyłam.
- Razem z chłopakami rozmawialiśmy z Paulem. I mamy przerwę dopóki nie skończy ci się rehabilitacja.- oznajmił.
Uśmiechnęłam się szeroko i pochyliłam się do przodu by złączyć nasze usta. Pocałowałam go namiętnie, wyrażając moje uczucia i moją potrzebę do jego osoby.
- Tak bardzo ci dziękuję.- powiedziałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy.- Kocham cię, nawet nie masz pojęcia jak wiele dla mnie znaczysz.
Uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując przy tym swoje zęby.
- Ja też cię kocham, boo.
Musnął jeszcze raz moje usta, po czym z powrotem położył głowę na mojej klatce piersiowej. Tamtej nocy rozmawialiśmy bardzo długo, tak jak to robiliśmy dawniej. Było idealnie, śmialiśmy się, Zayn powiedział mi również kilka uroczych komplementów, sprawiając tym, że rumieniłam się jak małe dziecko. Było idealnie.
Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, Zayna nie było koło mnie. Chciałam wstać by go poszukać, ale wiedziałam, że nie mogę, więc po prostu leżałam na plecach, czekając na niego.
Nie minęło dużo czasu aż drzwi się otworzyły i zobaczyłam Zayna z tacą pełną jedzenia. Położył ją na szafce nocnej i pomógł mi się podnieść do pozycji siedzącej. Moje nogi okrywała szara kołdra.
- Dzień dobry, śliczna.- przywitał się, kochanie muskając moje usta.
- Dzień dobry, idealna osobo.- odpowiedziałam, uśmiechając się.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił lekko głową. Chwycił z powrotem tacę i położył ją na materacu, obok moich nóg. Również usiadł na łóżku, po jej drugiej stronie.
- Ty to przygotowałeś?- zapytałam go. Na tacy było dużo jedzenia: omlety, bekon, gofry, sałatka warzywna i owocowa, miska z płatkami i mlekiem oraz dwie szklanki soku pomarańczowego.
- Taa.- odpowiedział.- Haz i Ruby nadal śpią.
Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta. Zayn chwycił widelec i ukroił kawałek omleta. Przyłożył go do mojej buzi, a ja go wzięłam, po czym zaśmiałam się delikatnie pod nosem.
- Zayn, nie mogę chodzić, ale mogę sama jeść, nie musisz mnie karmić.- oznajmiłam, przełykając jedzenie. Boże, jakie to było pyszne.
- Zabij mnie bo chcę nakarmić moją dziewczynę.- odparł, nabijając kolejny kawałek na widelec i przykładając go do moich ust.
- Nie dam rady zjeść tego wszystkiego.- poinformowałam z pełną buzią.- Zrobię się gruba jeśli będziesz mnie tak karmił każdego dnia. A do tego nie będziesz w stanie mnie już dłużej nosić.
- Zamknij się i jedz.- odpowiedział, chichocząc przy tym.
Karmił mnie jakbym była małym dzieckiem. Co nie zmienia faktu, że mi się to podobało. On również zjadł i odłożył tacę, po czym ponownie się we mnie wtulił. Zdecydowaliśmy, że zostaniemy w łóżku dopóki Harry i Ruby nie wstaną.
Położył głowę na moich kolanach, a ja nie mogłam się oprzeć, więc zaczęłam bawić się jego włosami. Po jakimś czasie rozmów otworzyłam szufladę mojej szafki nocnej. Mogłam do niej dosięgnąć, ponieważ stała blisko mojego łóżka. Wyciągnęłam z niej zdjęcie, na którym byłam wraz z Zaynem, i które ukrywałam tam tak długo. Położyłam je na szafce, zamknęłam szufladę i spojrzałam z powrotem na Zayna, jego twarz wyrażała konsternacje.
- Zatrzymałaś je?- zapytał.
Przytaknęłam.
- Tak. Patrzyłam na nie każdej nocy przed pójściem spać.
- Myślałem, że wyrzuciłaś wszystkie nasze wspólne zdjęcia.- powiedział powoli.
- Wyrzuciłam całą resztę, ale to zostawiłam.- odpowiedziałam, bawiąc się dłuższym pasmem jego włosów.- Przepraszam, że się ich pozbyłam.
- Nie przejmuj się, boo.- odparł, uśmiechając się.- Mamy wiele czasu by zrobić nowe.
Uśmiechnęłam się i pochyliłam się by go pocałować, czując przy tym, że szczerzy się jak idiota.
Harry i Ruby w końcu się obudzili, więc Ruby pomogła mi się przebrać. Pozostali przyszli w południe i spędziliśmy wspólnie cały dzień.
Nathan również wpadł w odwiedziny. Przeprosił za to, że nie pojawił się ani razu w szpitalu, tłumacząc się tym, że wraz z zespołem byli poza miastem. Rozmawialiśmy przez parę godzin, a wieczorem wyszedł lecz obiecał, że jeszcze mnie odwiedzi.
Moi fani byli tacy niesamowici! Napisałam do nich na Twitterze, a nawet zrobiłam dla nich twitcama by podziękować im za to, że są przy mnie, że wpierają mnie przez cały czas.
Następnego dnia zaczęłam moje zajęcia z rehabilitantem. Zayn był przy mnie w każdej sekundzie, każdego dnia. W domu, pomagał mi wykonywać uzupełniające ćwiczenia, które zalecił mi lekarz.
Czułam się źle z tym, że mu to robię, nigdzie nie wychodził, nie opuszczał mojego mieszkania. Po prostu spędzał cały czas ze mną, upewniając się, że mam wszystko czego potrzebuję. Jednakże nigdy mu o tym nie powiedziałam. Przywiózł sobie parę ciuchów z domu, więc mógł spędzać ze mną więcej czasu, jeśli to w ogóle możliwe.
Myślałam, że nie mogę kochać go bardziej niż już go właściwie kocham, ale udowodnił mi, że się myliłam. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej z każdym dniem. Teraz byłam od niego zależna.
Minęły cztery tygodnie od moich pierwszych zajęć rehabilitacyjnych. Teraz mogłam się już sama poruszać, ale wciąż nie mogłam chodzić. Zaczynałam odczuwać irytację, miałam potrzebę by chodzić.
No i właśnie tak, pewnego ranka, kiedy Zayn wciąż jeszcze spał, siedziałam sobie na skraju łóżka. Włożyłam w to całą moją siłę i wstałam, ale nie ustałam nawet dwóch sekund. Upadłam na podłogę.
- Ała!- krzyknęłam z bólu, a łzy pojawiły się w moich oczach.
- Obiecuję.
- Ty będziesz prowadził?- zapytałam, po tym jak uwolniłam się z jego uścisku.
- Taa.- odpowiedział, nie chwytając o co mi chodzi.
- Możesz poprosić jednego z chłopców by prowadził? Chcę, żebyś usiadł ze mną na tylnym siedzeniu. Proszę?
- Okej.- odpowiedział.- Poproszę Louisa, bo jako jedyny nie przyjechał dzisiaj swoim autem.
- Dziękuję.- odparłam, uśmiechając się.
Zayn odwzajemnił gest, po czym pochylił się by musnąć moje usta.
- A teraz jesteś gotowa?
Skinęłam głową, na co podniósł się z łóżka. Prawą rękę umieścił pod moimi kolanami, a lewą wokół mojej talii, natomiast ja prawą objęłam jego ramiona. Podniósł mnie tak jakbym nic nie ważyła, jego siła była zaskakująca.
- Widzisz?- odezwał się.- Mogę cię nosić.
Zaśmiałam się delikatnie i pocałowałam go w policzek. Podszedł do drzwi, a ja pochyliłam się by je otworzyć, ponieważ jego ręce były zajęte. Pozostali czekali na nas przed salą. Wszyscy wstali z krzeseł, kiedy nas zobaczyli.
- Zayn, nie możesz nosić jej przez cały czas.- powiedziała mama.- Zmęczysz się tym, Chelsea potrzebuje tego wózka.
- Chcesz zobaczyć jak będę nosił ją przez cały czas?- odparł.- Nie potrzebuje go.
Mama westchnęła i pokręciła lekko głową.
- Jesteście gotowi do wyjścia?- zapytał nas Liam, klaszcząc przy tym w dłonie.
Przytaknęłam, uśmiechając się. Ale wciąż nie byłam co do tego pewna.
- Taa, jesteśmy.- odpowiedział Zayn.- Tylko, Louis, możesz prowadzić mój samochód? Ja usiądę z Chelsea z tyłu.
- Jasne.- zgodził się.- Chodźmy w takim razie.
Wszyscy ruszyliśmy w kierunku wyjścia, a Zayn nadal mnie niósł. Moje serce zabiło szybciej, kiedy wyszliśmy ze szpitala i zobaczyłam jego auto.
Byłam przerażona jak diabli, ale wiedziałam, że muszę wsiąść do środka. To był jedyny sposób w jaki mogłam dotrzeć do domu. Wiedziałam, że Zayn zrobiłby wszystko by mnie chronić, ale co jeśli kolejna ciężarówka uderzy w samochód? Co jeśli on mnie zasłoni swoim ciałem by mnie chronić i już na zawsze mnie zostawi? Nie mogłam przestać zadawać sobie takich pytań, bałam się, naprawdę się bałam.
Louis otworzył drzwi czarnego Range Rovera Zayna, a ten ostrożnie posadził mnie z tyłu. Pozostali pożegnali się z nami i wsiedli do swoich samochodów, zostawiając na parkingu jedynie Louisa, Zayna i mnie.
Po tym jak Zayn zajął miejsce obok mnie, Louis odpalił silnik i to był moment, w którym dosłownie zaczęłam się trząść.
Zayn objął mnie lewym ramieniem i przyciągnął mnie bliżej siebie. Ja natomiast umieściłam moje prawe ramię wokół jego torsu i ściskałam go jakby był jedyną rzeczą, która trzymała mnie przy życiu.
Byłam przerażona kiedy jakakolwiek ciężarówka czy jedynie inny samochód zbliżał się w naszym kierunku. Nie mogłam nic na to poradzić, ale wyobrażałam sobie co by się stało gdybyśmy mieli wypadek.
Zayn zauważył jak napięta jestem, więc przybliżył usta do mojego ucha i szeptał różne słodkie, nic nie znaczące rzeczy, sprawiając, że poczułam się trochę pewniej i przypominając mi, że jest tuż obok, chroniąc mnie.
Ale i tak było ciężko. Przerażające myśli krążyły po mojej głowie, sprawiając, że trzęsłam się ze strachu. Teraz wiem, że w tamtej chwili nie miałam żadnych powodów do zmartwień, ale w tamtym czasie to przez co przeszłam ogromnie wpłynęło na moje dotychczasowe życie.
Louis jechał z małą prędkością i w tamtym czasie wraz z Zaynem nawiązali ze mną rozmowę, próbując zrobić coś, abym przez chwilę nie myślała o tym co się wokół mnie dzieje. Dla Louisa to również było logiczne, że się boję.
Dojechaliśmy pod budynek, w którym znajdowało się mieszkanie, które dzieliłam z Ruby i przez jakiś czas również z Harrym, ale jak dla mnie była to wieczność. Zayn pomógł mi wysiąść z samochodu, po czym Louis go zamknął.
Oczywiście Zayn zaniósł mnie w swoich ramionach pod samo mieszkanie, ani razu nie pokazując żadnych oznak zmęczenia.
Drzwi do mieszkania nie były zamknięte na zamek. Kiedy weszliśmy do środka już wszyscy tam byli, nawet mama Zayna i jego siostry. W salonie powiesili kolorowe balony, a na małym stoliku do kawy położyli babeczki, napoje bezalkoholowe oraz inne słodycze.
- Witaj w dooomuuu!- wszyscy krzyknęli równocześnie, wiwatując i klaszcząc w dłonie.
Uśmiechnęłam się szeroko, a z moich oczu wypłynęły łzy szczęścia. Zayn ostrożnie posadził mnie na kanapie, po czym wziął sobie wodę.
Siedzieliśmy tam wszyscy wspólnie i jedliśmy to co dla mnie przygotowali. Przeważały moje ulubione babeczki i chyba nie mogłam być już bardziej szczęśliwa.
Kiedy była już prawie północ mama, Matt i rodzina Zayna postanowili się zbierać, a zaraz po nich Niall, Liam, Dani, Louis i Eleanor. Zayn został z nami i spędził u nas noc.
Pomógł mi dostać się do mojego pokoju, a Ruby pomogła mi przebrać się w pidżamę. Czułam się jak wrzód na tyłku, nie byłam w stanie się nawet trochę przemieścić bez pomocy Zayna. Wiem, że przeze mnie ich życie wyglądało jak piekło na ziemi, ale nic nie mogłam z tym zrobić.
Zayn załatwił sobie jakieś ciuchy od Harry'ego i po przebraniu się w nie przyszedł do mnie do łóżka i wtulił się we mnie. Naciągnął na nas kołdrę i położył głowę na mojej klatce piersiowej, dokładnie tak samo jak w szpitalu.
- Mówiłem ci, że nic złego się nie stanie.- powiedział prawie szeptem, bojąc się, że może powrócą straszne myśli. Ale nie powróciły, ponieważ i tak nigdy nie opuściły mojej głowy.
- Wiem, dziękuję ci.- odpowiedziałam i pocałowałam go delikatnie w czoło.
- Za co?- zapytał, patrząc na mnie z dołu, z głową wciąż na mojej klatce piersiowej.
- Za to, że przy mnie jesteś.- odparłam.- Wiem, że mogę na ciebie liczyć, nie ważne co. Wiem, że w tej chwili jestem dla wszystkich wrzodem na tyłku i, że zawsze będziesz musiał być przy mnie by upewnić się, że ze mną wszystko w porządku. Przepraszam, że robię to tobie i pozostałym.
Podniósł się i oparł się na łokciu, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Wrzodem na tyłku?- zapytał zaskoczony.
Przytaknęłam, ale nic nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- To w takim razie jesteś najśliczniejszym wrzodem na tyłku jakiego kiedykolwiek widziałem.- oznajmił, na co zaśmiałam się lekko, a to z kolei sprawiło, że delikatnie się uśmiechnął.- Nie jesteś wrzodem na tyłku.- podsumował, a jego nastrój jak i sam ton zmienił się w ten nieznoszący sprzeciwu.- Nie wiem co u licha sprawiło, że tak myślisz, ale to nieprawda. Zarówno ja jak i pozostali jesteśmy twoimi przyjaciółmi i jesteśmy tutaj, ponieważ tego chcemy. Żadne z nas nigdy nie pomyślało, że przez ciebie nasze życie będzie ciężkie. Będziemy ci pomagać, ponieważ cię kochamy, szczególnie ja. Kocham cię bardziej niż kocham siebie samego i nie byłoby mnie tutaj, gdybym uważał, że przez ciebie moje życie będzie godne pożałowania. Nie chcę słyszeć jak mówisz coś takiego ponownie, okej?
- Ale to będzie dla ciebie ciężkie...- powiedziałam powoli.
- Nie, to nieprawda.- odparł.- Będziemy mieli cierpliwość i zobaczysz, że znów będziesz mogła chodzić i to prędzej niż ci się wydaje. Zamierzam być przy tobie w każdej chwili, będę ci pomagał i ułatwię ci życie.
- Ale masz karierę, musisz chodzić do pracy.- zauważyłam.
- Razem z chłopakami rozmawialiśmy z Paulem. I mamy przerwę dopóki nie skończy ci się rehabilitacja.- oznajmił.
Uśmiechnęłam się szeroko i pochyliłam się do przodu by złączyć nasze usta. Pocałowałam go namiętnie, wyrażając moje uczucia i moją potrzebę do jego osoby.
- Tak bardzo ci dziękuję.- powiedziałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy.- Kocham cię, nawet nie masz pojęcia jak wiele dla mnie znaczysz.
Uśmiechnął się od ucha do ucha, ukazując przy tym swoje zęby.
- Ja też cię kocham, boo.
Musnął jeszcze raz moje usta, po czym z powrotem położył głowę na mojej klatce piersiowej. Tamtej nocy rozmawialiśmy bardzo długo, tak jak to robiliśmy dawniej. Było idealnie, śmialiśmy się, Zayn powiedział mi również kilka uroczych komplementów, sprawiając tym, że rumieniłam się jak małe dziecko. Było idealnie.
Kiedy obudziłam się następnego dnia rano, Zayna nie było koło mnie. Chciałam wstać by go poszukać, ale wiedziałam, że nie mogę, więc po prostu leżałam na plecach, czekając na niego.
Nie minęło dużo czasu aż drzwi się otworzyły i zobaczyłam Zayna z tacą pełną jedzenia. Położył ją na szafce nocnej i pomógł mi się podnieść do pozycji siedzącej. Moje nogi okrywała szara kołdra.
- Dzień dobry, śliczna.- przywitał się, kochanie muskając moje usta.
- Dzień dobry, idealna osobo.- odpowiedziałam, uśmiechając się.
Zaśmiał się pod nosem i pokręcił lekko głową. Chwycił z powrotem tacę i położył ją na materacu, obok moich nóg. Również usiadł na łóżku, po jej drugiej stronie.
- Ty to przygotowałeś?- zapytałam go. Na tacy było dużo jedzenia: omlety, bekon, gofry, sałatka warzywna i owocowa, miska z płatkami i mlekiem oraz dwie szklanki soku pomarańczowego.
- Taa.- odpowiedział.- Haz i Ruby nadal śpią.
Uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta. Zayn chwycił widelec i ukroił kawałek omleta. Przyłożył go do mojej buzi, a ja go wzięłam, po czym zaśmiałam się delikatnie pod nosem.
- Zayn, nie mogę chodzić, ale mogę sama jeść, nie musisz mnie karmić.- oznajmiłam, przełykając jedzenie. Boże, jakie to było pyszne.
- Zabij mnie bo chcę nakarmić moją dziewczynę.- odparł, nabijając kolejny kawałek na widelec i przykładając go do moich ust.
- Nie dam rady zjeść tego wszystkiego.- poinformowałam z pełną buzią.- Zrobię się gruba jeśli będziesz mnie tak karmił każdego dnia. A do tego nie będziesz w stanie mnie już dłużej nosić.
- Zamknij się i jedz.- odpowiedział, chichocząc przy tym.
Karmił mnie jakbym była małym dzieckiem. Co nie zmienia faktu, że mi się to podobało. On również zjadł i odłożył tacę, po czym ponownie się we mnie wtulił. Zdecydowaliśmy, że zostaniemy w łóżku dopóki Harry i Ruby nie wstaną.
Położył głowę na moich kolanach, a ja nie mogłam się oprzeć, więc zaczęłam bawić się jego włosami. Po jakimś czasie rozmów otworzyłam szufladę mojej szafki nocnej. Mogłam do niej dosięgnąć, ponieważ stała blisko mojego łóżka. Wyciągnęłam z niej zdjęcie, na którym byłam wraz z Zaynem, i które ukrywałam tam tak długo. Położyłam je na szafce, zamknęłam szufladę i spojrzałam z powrotem na Zayna, jego twarz wyrażała konsternacje.
- Zatrzymałaś je?- zapytał.
Przytaknęłam.
- Tak. Patrzyłam na nie każdej nocy przed pójściem spać.
- Myślałem, że wyrzuciłaś wszystkie nasze wspólne zdjęcia.- powiedział powoli.
- Wyrzuciłam całą resztę, ale to zostawiłam.- odpowiedziałam, bawiąc się dłuższym pasmem jego włosów.- Przepraszam, że się ich pozbyłam.
- Nie przejmuj się, boo.- odparł, uśmiechając się.- Mamy wiele czasu by zrobić nowe.
Uśmiechnęłam się i pochyliłam się by go pocałować, czując przy tym, że szczerzy się jak idiota.
Harry i Ruby w końcu się obudzili, więc Ruby pomogła mi się przebrać. Pozostali przyszli w południe i spędziliśmy wspólnie cały dzień.
Nathan również wpadł w odwiedziny. Przeprosił za to, że nie pojawił się ani razu w szpitalu, tłumacząc się tym, że wraz z zespołem byli poza miastem. Rozmawialiśmy przez parę godzin, a wieczorem wyszedł lecz obiecał, że jeszcze mnie odwiedzi.
Moi fani byli tacy niesamowici! Napisałam do nich na Twitterze, a nawet zrobiłam dla nich twitcama by podziękować im za to, że są przy mnie, że wpierają mnie przez cały czas.
Następnego dnia zaczęłam moje zajęcia z rehabilitantem. Zayn był przy mnie w każdej sekundzie, każdego dnia. W domu, pomagał mi wykonywać uzupełniające ćwiczenia, które zalecił mi lekarz.
Czułam się źle z tym, że mu to robię, nigdzie nie wychodził, nie opuszczał mojego mieszkania. Po prostu spędzał cały czas ze mną, upewniając się, że mam wszystko czego potrzebuję. Jednakże nigdy mu o tym nie powiedziałam. Przywiózł sobie parę ciuchów z domu, więc mógł spędzać ze mną więcej czasu, jeśli to w ogóle możliwe.
Myślałam, że nie mogę kochać go bardziej niż już go właściwie kocham, ale udowodnił mi, że się myliłam. Zakochiwałam się w nim coraz bardziej z każdym dniem. Teraz byłam od niego zależna.
Minęły cztery tygodnie od moich pierwszych zajęć rehabilitacyjnych. Teraz mogłam się już sama poruszać, ale wciąż nie mogłam chodzić. Zaczynałam odczuwać irytację, miałam potrzebę by chodzić.
No i właśnie tak, pewnego ranka, kiedy Zayn wciąż jeszcze spał, siedziałam sobie na skraju łóżka. Włożyłam w to całą moją siłę i wstałam, ale nie ustałam nawet dwóch sekund. Upadłam na podłogę.
- Ała!- krzyknęłam z bólu, a łzy pojawiły się w moich oczach.
_______________________________
Wygląda na to, że zrobiłam wyjątek :P
Strasznie słodko w tym rozdziale, ale nie aż tak jak w ostatnim czy w epilogu ;) Jeszcze dwa rozdziały + zakończenie :(((((( Kto smuta ze mną?
/Melly
Dziękuję!!!!!! ;*********** Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że dodałaś ten rozdział dzisiaj. :D Ja się cieszę, że już będzie zakończenie (w końcu), ale jest mi też smutno, że to koniec. ;)
OdpowiedzUsuńCzyli jak? W przyszłym tygodniu epilog??? :P
Kocham !! Nie moge sie doczekać nexta :) C U :*
OdpowiedzUsuńCudowny ❤
OdpowiedzUsuń