wtorek, 21 lipca 2015

Rozdział 69 - Ciemność

Zayn's POV

- Zayn, no dalej, chodź do domu.- błagał mnie od dłuższego czasu Liam.
- Nie idę nigdzie!- prawie wykrzyczałem mu w twarz.
Było już po północy, a ja, Louis, Liam, Niall, Danielle oraz Eleanor nadal przebywaliśmy w szpitalu. Matt i Anne wyszli jakieś dziesięć minut temu i udali się do pobliskiego hotelu, podobnie jak Harry i Ruby z tym, że oni wrócili do swojego mieszkania.
Wszyscy potrzebowaliśmy trochę odpoczynku, a do tego lekarz stwierdził, że nie ma sensu, aby zostawać tutaj na noc. Powiedział, że nie ma najmniejszej szansy, żeby Chelsea obudziła się tak szybko.
Ale ja nie chciałem stąd iść, więc stałem teraz tutaj w szpitalnym korytarzu, a pozostali błagali mnie, żebym wrócił do domu.
- Słyszałeś co powiedział lekarz.- zaczęła Eleanor.- Nie możesz tutaj zostać, Zayn, potrzebujesz snu.
Pokręciłem głową, ale nic jej nie odpowiedziałem. Nie chciałem stąd iść. Chciałem tutaj zostać i naprawdę nie obchodziło mnie co oni mówią. Wiedziałem, że muszę być przy Chelsea, nie ważne co. Nie mogłem jej zostawić. Nie tym razem.
- Powiedzmy, że spędzisz tutaj noc.- odezwała się Danielle.- Gdzie, u licha, będziesz spał? W tamtej sali nie ma nawet kanapy, nie możesz tak po prostu spać na podłodze.
- Kto powiedział, że mam zamiar spać?- odparłem, w końcu na nich patrząc.
Niall westchnął.
- Chodź do domu, Zayn, proszę. Nie możesz nie spać całą noc.
- Nie ruszam się stąd.- oznajmiłem niepodważalnie.- Koniec tematu.
- Przynajmniej chodź coś zjeść.- poprosił Louis.
- Zjem później.- odpowiedziałem.
- To twoja ostateczna decyzja?- zapytał Liam.- Jesteś pewien, że nie chcesz z nami wrócić?
Przytaknąłem.
- Zostaję.
- W porządku.- poddał się.- Ale zadzwoń do nas jeśli coś się wydarzy.
Przytaknąłem ponownie. Chłopcy poklepali mnie po plecach, a dziewczyny mocno przytuliły. Udali się w kierunku wyjścia, a ja wróciłem do sali Chelsea.
Ostrożnie zamknąłem za sobą drzwi, moje ręce wciąż trzęsły się jak diabli. Podszedłem do łóżka i powoli przysunąłem do niego jedno z krzeseł. Usiadłem na nim i oparłem się na łokciach o biały materac. 
Przyłożyłem do ust dłonie zaciśnięte w pięści i przyglądałem się jej. Wyglądała tak spokojnie, jakby po prostu drzemała. 
Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu była cała i zdrowa, a teraz walczy o swoje życie.
Wiedziałem, że byłem temu winny i nie mogłem przestać się obwiniać. Ale to co bolało mnie najbardziej to to, że nie mogłem nic zrobić, żeby jej pomóc. Żeby przywrócić ją z powrotem do jej dawnej rutyny, do życia. 
Zrobiłbym wszystko, żeby ponownie ujrzeć jej brązowe tęczówki. Albo jej śliczny uśmiech. Albo, żeby usłyszeć jej ciepły głos. Jej głos, dzięki któremu zawsze się odprężałem, jedynie go słysząc.
Wpatrywałem się w nią bez przerwy, zdesperowany, żeby zobaczyć jakikolwiek ruch. Modląc się, żeby otworzyła oczy, żeby było z nią w porządku. Ale nic z tego. Nie poruszyła się, ani trochę.
Wziąłem głęboki oddech, a moje oczy ponownie stały się wilgotne. Powoli ująłem jej prawą dłoń w moje ręce, była taka zimna i bez życia. Przyłożyłem ją do moich ust i dmuchnąłem na nią ciepłym powietrzem, chcąc ją ogrzać. Głaskałem ją moimi dłońmi, które nawiasem mówiąc były większe od jej, ale nic się nie wydarzyło. Wciąż była taka zimna, jakby stała na zewnątrz w grudniowy poranek, jedynie w krótkich spodenkach i koszulce.
Trzymałem jej dłoń przy moich ustach, całując ją w kółko i w kółko, i w kółko. Nie poruszyła się.
- Obudź się, boo.- wyszeptałem, a łzy wypłynęły z moich oczu i wylądowały na jej ręce.- Proszę...
Nic. 
- Nie bądź już na mnie zła.- powiedziałem, zdesperowany, żeby usłyszeć jej głos, albo przynajmniej zobaczyć jak się porusza.- Wiem, że to moja wina i że jesteś na mnie taka zła, że aż nie chcesz się obudzić, ale proszę... Tak bardzo przepraszam.
I znów nic. 
Przełknąłem ciężko gulę w gardle, wstrzymując oddech. Zacząłem szlochać jak opętany, wciąż trzymając jej zimną dłoń w moich. Dalej prosiłem ją, żeby się obudziła, ale ona nie chciała.
Jakoś udało mi się przestać płakać, ale mój oddech wciąż był płytki. Jeszcze raz ucałowałem jej dłoń, po czym położyłem ją wzdłuż jej ciała. Wytarłem łzy wierzchem dłoni i wstałem z krzesła. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem jej usta. Były takie zimne, a ich idealny różowy kolor gdzieś zniknął. Następnie ucałowałem ją w czoło przez bandaż i wyszedłem z sali, aby zaznać trochę świeżego powietrza.
Będąc już na zewnątrz, odpaliłem papierosa. Przestało padać, ale wciąż wiał wiatr. Oparłem się plecami o ścianę szpitala i włożyłem papierosa między wargi. Wciągnąłem policzki, a dym wypełnił moje płuca, zostawiając po sobie gorzki smak.
Mój telefon był wyłączony, więc nikt nie mógł się do mnie dodzwonić. Chciałem być w tym sam, to była moja wina, czyż nie?
Po tym jak wyrzuciłem peta, wróciłem do szpitala i kupiłem sobie dużą czarną kawę. Udałem się z powrotem do Chelsea, z kawą w prawej ręce.
Kiedy wszedłem do środka, nadal leżała na tamtym łóżku, dokładnie tak jak ją zostawiłem. Nie poruszyła się ani trochę. Westchnąłem i ponownie zająłem miejsce na krześle. Skończyłem pić kawę w krócej niż pięć minut, więc odłożyłem papierowy kubek na szafkę obok.
- Nie poruszyłaś się...- wyszeptałem po raz kolejny.- Ani trochę...
Ponownie chwyciłem jej dłoń w swoje, przykładając ją z powrotem do moich ust. Obdarzyłem ją małym pocałunkiem, po czym dalej trzymałem w moich rękach, głaszcząc ją i czując przy tym jak jej delikatna skóra ociera się o szorstki naskórek moich dłoni.
Wypuściłem drżący oddech, który nawet nie zauważyłem, że wstrzymywałem, a moje oczy cały czas skupione były na jej ślicznej twarzy. Pomimo że była w takim stanie, wciąż była najpiękniejszą dziewczyną na świecie.
- Nie wiem czy mnie teraz słyszysz, ale chcę, żebyś wiedziała, że mi przykro, okej?- wyszeptałem.- Tak bardzo cię kocham, potrzebuję cię. Proszę cię, boo, walcz.
Gdyby ktoś mnie teraz tutaj zobaczył, mówiącego do niej, to pomyślałby, że jestem stuknięty. Błaganie dziewczynę, która jest w śpiączce, aby nie była już na mnie zła, nie jest czymś normalnym. Ale jak już mówiłem wcześniej, nie wiem co mam dalej robić, jestem zdesperowany.
Cały czas się w nią wpatrywałem, a łzy ponownie pojawiły się w moich oczach. Nie wiem jak to się stało, ale zasnąłem, wciąż siedząc na krześle, z głową na jej łóżku.
- Zayn!- usłyszałem jak ktoś wymawia moje imię. Ta osoba potrząsała mną delikatnie.
Z trudem otworzyłem oczy, ponieważ musiały najpierw przyzwyczaić się do światła. Przetarłem je i spojrzałem w górę. Zauważyłem Anne stojącą obok mojego krzesła, więc szybko z niego wstałem, a ona posłała w moją stronę mały uśmiech.
- Jak się masz?- zapytała mnie powoli.
Wzruszyłem lekko ramionami.
- Nie za dobrze. A ty?
- Dokładnie tak jak ty, to jest naprawdę trudne.- odpowiedziała.- Ale mam wiarę. Wierzę w moją córkę, wiem że prędzej czy później się obudzi.
Przytaknąłem.
- Taa, ja też tego chcę.
Anne zaczęła szukać czegoś w swojej torebce, po czym wyciągnęła z niej trzy kanapki. Wręczyła mi je, a ja spojrzałem na nią skonfundowany.
- Wiem, że nic nie jadłeś.- oznajmiła.- Więc zrobiłam je dla ciebie, potrzebujesz ich.
Patrzyłem na nią zaskoczony. Myślałem, że jest na mnie zła za to co zrobiłem jej córce.
- Dziękuję.- odparłem.- Ale dlaczego to zrobiłaś? Ja... myślałem, że jesteś na mnie wkurzona.
Westchnęła.
- Nie jestem na ciebie wkurzona, Wiem, że popełniłeś błąd i to może trochę dziwnie zabrzmieć, szczególnie, że mój mąż zrobił dokładnie to samo, ale wiem, że nie chciałeś tego zrobić. Chelsea powiedziała mi o wszystkim co zrobiłeś chcąc ją odzyskać. Jej tata nigdy czegoś takiego nie zrobił. Popełniłam ogromny błąd wychowując ją w taki sposób, wychowując ją tak, aby nigdy nie wybaczała swojemu chłopakowi jeśli ją zdradzi. Nie pokazałam jej, że przebaczenie może nieść ze sobą szczęście. Próbowałam sprawić, aby zmieniła swoje zdanie, ale nie było w tym żadnego sensu. Jest zbyt uparta. Naprawdę przepraszam, Zayn.
- Nie przepraszaj.- powiedziałem.- Rozumiem wszystko, to nie twoja wina, ani trochę. Ja jestem winny, ja jestem tym, który się tego dopuścił. Ja jedynie... marzę, żeby zrozumiała jak bardzo potrzebuję jej z powrotem w moim życiu.
Zanim mogła cokolwiek odpowiedzieć, do pomieszczenia wszedł Matt. Obdarzył mnie morderczym spojrzeniem, wiedziałem, że mnie tam nie chce. Więc wyszedłem z sali, zostawiając ich tam samych.
Usiadłem na jakiś krzesłach, które znajdywały się na szpitalnym korytarzu, na przeciwko drzwi od jej sali. Zacząłem jeść kanapki, które przygotowała dla mnie Anne. Czułem ulgę, że mnie nie nienawidzi czy coś z tych rzeczy.
Już kiedy miałem wziąć ostatniego gryza ostatniej kanapki, zobaczyłem jak moja mama biegnie w moim kierunku. Wstałem z krzesła skonfundowany.
- Mama?- zapytałem ją, kiedy stała już przede mną.- Co ty tutaj robisz?
- Próbowałam się do ciebie dodzwonić.- odparła, próbując złapać oddech.- Ale twój telefon musi być wyłączony. Słyszałam o tym co się stało, mówią o tym wszędzie w wiadomościach, a ludzie wariują. Zadzwoniłam do Anne i opowiedziała mi dokładnie o wszystkim. Jak się masz, Zayn?
Wzruszyłem ramionami, a w moich oczach ponownie zebrały się łzy. Mama westchnęła, po czym przyciągnęła mnie do siebie i przytuliła mocno, głaszcząc mnie po plecach w górę i w dół.
- To moja wina, mamo.- powiedziałem z twarzą wtuloną w jej włosy.
Odsunęła się ode mnie na te słowa.
- O czym ty mówisz?
Wziąłem głęboki wdech i oboje usiedliśmy na krzesłach. Opowiedziałem jej wszystko, a ona słuchała uważnie. Powiedziała, że to nie moja wina, ale wiedziałem, że próbuje jedynie sprawić, abym poczuł się lepiej. 
Po jakimś czasie przyszli także pozostali. Chłopcy chwilę ze mną pogadali, próbując sprawić, abym na moment zapomniał o tym co się dzieje. Ale nie udało im się.

Harry's POV

Minęło już półtorej miesiąca od kiedy Chelsea miała tamten okropny wypadek. Nie obudziła się, ani nie poruszyła. Nic a nic.
Wszyscy byliśmy tacy zdesperowani, nawet nie macie pojęcia. Jej mama próbowała być silna, ale wczoraj, załamała się.
Z Ruby również było bardzo źle, nie radziła sobie z tym za dobrze. Ciężko było jej patrzeć na jej najlepszą przyjaciółkę w takim stanie. Dla mnie to także było trudne, Chelsea była dla mnie jak siostra.
Ale Zayn... Zayn był w rozsypce. W całym tym czasie wrócił do domu tylko parę razy. Nie, tak właściwie to zaciągałem go tam razem z chłopakami. Przychodził i brał jedynie prysznic, po czym przebierał się w czyste ubrania i znów gnał do szpitala. Cały czas siedział przy łóżku Chelsea.
Spędzał tam każdą noc, przyglądając się jej i prosząc ją, żeby się obudziła. Nadal uważał, że to on jest winny temu co się wydarzyło, a nam nie udało się zmienić jego zdania.
Czułem się bezużyteczny. Wszyscy, których kochałem byli na skraju załamania, a ja nie mogłem nic zrobić by im pomóc. Ruby płakała każdego dnia, a po nocach nie mogła spać.
Nie mogłem uwierzyć, że coś takiego przytrafiło się Chelsea. Jeszcze prawie dwa miesiące temu było z nią zupełnie w porządku. A teraz, walczy o swoje życie. Nikt nie wie czy to przeżyje. Ta głupia śpiączka sprawia, że wygląda jakby była martwa.
Jej fani wariują. Spotykają się w różnych miejscach i zapalają świeczki, modląc się, żeby wkrótce jej się polepszyło.
Próbowaliśmy być dobrej myśli, ale nie mogłem nic na to poradzić, że głęboko w środku obawiałem się, że może to już jest jej koniec. Wiedziałem, że jeśli ona tego nie przeżyje, Zayn będzie zdruzgotany. Wiedziałem, że będzie próbował zrobić coś głupiego.
Ponownie nastała noc i jak zawsze, wszyscy wrócili do domu, poza Zaynem. Siedział na krześle, które znajdywało się przy łóżku Chelsea. Nie prosiłem go, żeby również wrócił do siebie, wiedziałem, że nie będzie chciał.
Wszedłem do sali i zastałem Zayna błagającego ją by się obudziła. Westchnąłem i podszedłem bliżej. Położyłem dłoń na jego ramieniu, przez co spojrzał na mnie w górę.
Jego oczy były przekrwawione, a włosy dłuższe niż zazwyczaj.
- Ja już zmykam.- poinformowałem.- Potrzebujesz czegoś?
Pokręcił głową, ale nic się nie odezwał. Westchnąłem ponownie i wyszedłem z sali. Wiedziałem, że nie było sensu w zawracaniu mu głowy. Wiedziałem, że potrzebował czasu, żeby przyzwyczaić się do uczucia. Do uczucia, że może miłość jego życia tego nie przeżyje.

Chelsea's POV

Wszystko co mnie otaczało to ciemność. Nic innego nie widziałam. Byłam w stanie usłyszeć jakieś szepty, ale nic więcej. Nie mogłam się poruszyć, ani nic zobaczyć.
Gdzie ja jestem? Zapytałam. Ale nic nie wyszło z moich ust. Żaden, nawet najmniejszy dźwięk.
Próbowałam otworzyć oczy, poruszyć dłońmi, ale nie mogłam. Nie miałam pojęcia co się dzieje, chciałam krzyczeć, wrzeszczeć.
I znów usłyszałam obok siebie jakieś szepty, więc próbowałam się im uważnie przysłuchać. Wtedy do mnie dotarło. To Zayn.
- Obudź się...- wyszeptał.- Tak bardzo za tobą tęsknię!
W tamtej chwili przypomniało mi się wszystko. Miałam wypadek samochodowy i wygląda to tak jakbym była w szpitalu. Ale nie mogłam sobie przypomnieć ile czasu minęło od tamtego zdarzenia.
Poczułam jak coś chwyta moją dłoń i zdałam sobie sprawę, że to Zayn przyłożył ją do swoich ust. Obdarzył ją paroma małymi całusami, po czym zaczął ją głaskać. W pewnym momencie poczułam na niej coś mokrego i wtedy zrozumiałam, że płakał.
- Boo, proszę, błagam cię, obudź się!- powiedział, po czym usłyszałam coś podobnego do czkawki, szlochał.- Minęło półtorej miesiąca, proszę, powiedz coś, otwórz oczy!
Zayn! Krzyknęłam, ale mnie nie usłyszał. Przestań płakać! 
- Kocham cię!- powiedział.
Poczułam jak puszcza moją dłoń i muska moje usta. Jego wargi były takie ciepłe. Próbowałam odwzajemnić pieszczotę, ale nie mogłam.
Kurwa, nie mogłam nic zrobić.

_______________________________________

Ok, więc nie wiem czy w czwartek będzie rozdział, postaram się, ale nie obiecuję. W sobotę wyjeżdżam do Francji, więc nie macie co liczyć na to, że cokolwiek się tutaj pojawi do 3 sierpnia (w sensie poza czwartkiem, o ile mi się uda).
Zaskoczeni perspektywą Chelsea?
Ej, a tak w ogóle to mówi się na korytarzu czy w korytarzu? Bo zgłupiałam xD Raz dałam tak, a raz tak, bo nie mogłam się zdecydować :P
/Melly

3 komentarze:

  1. Jejusiu, jam chcę, żeby Chelsea się już obudziła. XD Mam ogromniściastą nadzieję, że jednak dodasz w ten czwartek następny rozdział.
    Zaś do do Twojego ostatniego pytania to ja zawsze mówiłam NA korytarzu. :)
    Jakbyś jednak nie dodała w czwartek tego rozdziału, to napiszę już teraz. Życzę Ci udanego wyjazdu, przyjemnie spędzonego odpoczynku, zobaczenia mnóstwa ładnych i ciekawych rzeczy oraz szybkiego (żebyś mogła dodać kolejny rozdział) i bezpiecznego powrotu do domu. Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3
    Mam nadzieję, że Chelsea się obudzi jak najszybciej.
    Na szczęście pamięta wypadek i co przed nim się zdarzyło.
    Ja tam zawszę mówiłam NA korytarzu.
    Mam nadzieję, że uda ci się dodać w czwartek.
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ♥♥!
    W korytarzu ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy