wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 68 - To moja wina

Nie piszę raczej żadnych notatek przed rozdziałem, ale chciałam wam tylko powiedzieć, żebyście posłuchali sobie tej piosenki w trakcie czytania. Niesamowicie oddaje wszystkie emocje </3

Zayn's POV

Wszystko wokół mnie wirowało. Siedziałem tam tak, nie będąc w stanie się poruszyć ani nic powiedzieć. Mój oddech stał się płytszy, a kolana jak z waty. 
- Zayn!- usłyszałem krzyk Liama. Zorientowałem się, że mną potrząsa, żebym zszedł z powrotem na Ziemię.- Zayn, wszystko okej?
- C-co?- udało mi się jakoś zapytać Harry'ego.
- Nie wiem co się z nią do diabła stało, ale jedyną rzeczą jaką zrozumiałem z bełkotu Ruby to to, że Chelsea jechała z dużą prędkością i wygląda to tak jakby nie mogła wyminąć ciężarówki, która jechała wprost na nią.- odparł powoli.
- Który szpital?- zapytałem.- Do którego szpitala ją zabierają?
- Do The Central Middlesex Hospital.- poinformował.
Nie czekałem dłużej. Chwyciłem kluczyki od mojego samochodu z małego stolika do kawy i szybko udałem się w kierunku drzwi. Założyłem w pośpiechu buty i wypadłem z mieszkania.
- Zayn!- zawołał za mną Niall, ale nie zawracałem sobie głowy odwracaniem się do niego czy odpowiadaniem mu.
Biegiem znalazłem się przy moim samochodzie. Jedyną rzeczą jakiej pragnąłem było zobaczenie Chelsea. Wsiadłem do auta, ale zanim zdążyłem je odpalić dołączyli do mnie Liam i Louis.
- Zayn, uspokój się!- odezwał się Louis.
Nie posłuchałem go, odpaliłem silnik i ruszyłem w kierunku szpitala. Jechałem z tak dużą prędkością, nawet nie zawracając sobie głowy czekaniem na światłach czy przestrzeganiem jakichkolwiek zasad ruchu drogowego.
- Zayn, zwolnij!- zarządził Liam.
Jego również nie posłuchałem. Byłem jakby w transie, po prostu chciałem dotrzeć do szpitala. Znajdował się on po drugiej stronie miasta i normalnie dojazd do niego zajmuje jakieś trzydzieści minut, ale mnie zajął on mniej niż kwadrans.
Kiedy dotarłem na miejsce, wybiegłem z pojazdu i w tym samym tempie pokonałem drogę do budynku. Liam i Louis szli zaraz za mną. Zatrzymałem się przy recepcji i próbowałem złapać oddech.
- Che-Chelsea Taylor.- powiedziałem na wydechu.- W której sali leży?
- Proszę się uspokoić.- odezwała się pielęgniarka. Zaczęła szukać czegoś w komputerze, który stał przed nią, ale zanim mogła mi odpowiedzieć, zauważyłem Ruby wychodzącą zza rogu.
Od razu do niej podbiegłem, a Liam i Louis praktycznie deptali mi po piętach.
- Co z nią?- zapytałem ją, mój oddech nadal był przyspieszony.
Wzruszyła ramionami i pokręciła głową, a jej oczy były wilgotne od łez.
- Ni-Nie wiem. Ma teraz operację, lekarz powiedział, że musimy po prostu czekać i wtedy zobaczymy.
W tym momencie do szpitala przyjechali pozostali. Podbiegli do nas, a Ruby zaraz po tym jak zobaczyła Harry'ego, ruszyła w jego kierunku i wpadła mu w ramiona, zanim jeszcze zdążył do nas dołączyć. Wtulona w niego zaczęła płakać, podczas gdy my staliśmy w okół nich.
Nie wiedziałem co robić. Nie miałem pojęcia co się stało, chciałem jedynie, żeby ktoś powiedział mi, że będzie z nią w porządku, że zobaczę jeszcze moją boo.
- Kochanie, co się stało?- Harry zapytał Ruby, po tym jak się trochę uspokoiła.
- Nie wiem!- odpowiedziała.- Zadzwoniła do mnie jakaś pielęgniarka mówiąc, że Chelsea jest w drodze do szpitala, ponieważ jakaś ciężarówka uderzyła w jej samochód. Kiedy tutaj przyjechałam, lekarz miał właśnie wchodzić na blok operacyjny i powiedział mi jedynie, że Chelsea jest bardzo poważnie poszkodowana, ale nie wie nic więcej. Był też ten policjant, który powiedział mi, że Chelsea jechała z dużą prędkością i nie mogła wyminąć ciężarówki, która jechała wprost na nią. Jej samochód to teraz wrak i prawie nie mogli jej z niego wyciągnąć. Ja-ja...- znów się rozpłakała, więc Harry przyciągnął ją z powrotem w swoje ramiona.
W tym momencie to do mnie dotarło. Wracała do domu ze spotkania ze mną. Była wkurzona po naszej kłótni, więc jechała z nadmierną prędkością i nie mogła uniknąć wypadku.
Wziąłem głęboki wdech i przejechałem dłońmi po moich włosach. To była moja wina.
- A co z jej mamą i bratem?- zapytała Eleanor.- Dzwoniłaś do nich?
- Ta-tak.- odpowiedziała.- Są w drodze tutaj.
Nie byłem w stanie nic zrobić! Zjechałem w dół po ścianie, siadając na podłodze i przyciągając kolana do klatki piersiowej. Łzy pojawiły się w moich oczach, ale jakoś udało mi się je powstrzymać. Nie mogłem uwierzyć w to co zrobiłem. Nazwałem ją głupią, po czym odjechała wkurzona. To była moja wina. Moja!
Poczułem jak ktoś kładzie ręce na moich ramionach, więc spojrzałem w górę. Zobaczyłem Danielle patrzącą na mnie z błagalnymi oczami oraz trzęsącymi się dłońmi.
Pozostali również podeszli, nawet Ruby, ale nie usiadła na podłodze tak jak reszta. Danielle zaczęła głaskać mnie po plecach w górę i w dół. Nie odzywali się przez chwilę, wiedzieli, że potrzebuję czasu, aby dojść do siebie.
Po godzinie, która wydawała się paroma dniami, przyjechali również jej mama i brat.
- Co się, kurwa, stało?- Matt zapytał w pośpiechu.
Ruby opowiedziała im wszystko, a w oczach Anne zaczęły formować się łzy. Wszyscy pozostali próbowali ją uspokoić, nawet jeśli nie poznała jeszcze chłopców ani dziewczyn.
Matt i Anne nie odezwali się do mnie ani słowem. Nie zawracałem sobie głowy, żeby wstać z zimnej podłogi. Modliłem się w duchu, mając nadzieję, że to tylko zły sen. Modliłem się, żebym się obudził i żeby Chelsea była cała i zdrowa. Już nawet nie chciałem, żeby była ze mną, po prostu chciałem wiedzieć, że żyje i że nic jej nie jest. To to czego pragnąłem w tamtej chwili.
Wszyscy byliśmy tacy smutni i nie wiedzieliśmy co robić. Wszyscy czekaliśmy na lekarza, żeby wyszedł z tamtej sali.
Wówczas zauważyłem, że podchodzi do mnie Matt. Pozostali przyglądali się każdemu jego ruchowi, podczas gdy ja patrzyłem na niego zdezorientowany. W końcu podniosłem się z podłogi, chcąc być na tym samym poziomie co on.
- Co ty, kurwa, tutaj robisz?- zapytał mnie oschle.
- Dobrze wiesz co tutaj robię.- znalazłem siłę by mu odpowiedzieć.- Jestem tutaj ponieważ kocham Chelsea. Nie mogłem zostawić jej samej.
Uniósł brwi, zaciskając przy tym dłonie w pięści.
- Powinieneś stąd iść. Nie chcę cię w pobliżu mojej siostry.
- Nie wybieram się nigdzie.- oznajmiłem.- Nie obchodzi mnie co zrobisz, nie pójdę stąd.
- Matt, pozwól mu zostać.- odezwała się Anne, stając za nim. Chwyciła go za ramię i odciągnęła go ode mnie.
Posłał mi jeszcze mordercze spojrzenie, po czym udał się na drugą stronę korytarza. Następnie podeszli do mnie chłopcy, którzy stanęli w okół mnie, wraz z El i Dani. Nawet Ruby podeszła, ale cały czas była wtulona w Harry'ego, nie patrząc na mnie.
Po tym co wydawało się wiecznością, lekarz w końcu wyszedł z bloku operacyjnego. Wszyscy podbiegliśmy do niego, osaczając go.
- Co z nią?- wszyscy zapytaliśmy równocześnie.
- Proszę się uspokoić!- odezwał się lekarz, unosząc ręce do góry.
Staliśmy w ciszy, czekając na jego odpowiedź.
- Nie będę państwa okłamywał.- kontynuował.- Jest z nią naprawdę źle. Samochód prawie zmiażdżył wszystkie jej kości, straciła też wiele krwi. Jej całe ciało jest pełne różnego rodzaju ran. Ma wiele złamanych kości. Zrobiłem wszystko co tylko mogłem, ale z przykrością muszę państwa poinformować, że jak na chwilę obecną, pacjentka znajduje się w stanie śpiączki. Jedyną rzeczą jaką możemy teraz robić to modlić się o jej zdrowie i czekać.
- Co ma pan na myśli mówiąc, że nie wie czy ona to przeżyje?- Matt dosłownie wykrzyczał lekarzowi w twarz.- Jest pan lekarzem, na miłość boską! Powinien pan leczyć ludzi!
- Matt, uspokój się!- odezwała się Anne, głaszcząc go po plecach.- Możemy ją zobaczyć?
- Jeszcze nie.- odpowiedział lekarz.- Potrzebuje trochę spokoju, ale będą państwo mogli ją zobaczyć później.- i po tych słowach odszedł.
Przełknąłem ciężko gulę w gardle, moja boo była w śpiączce. I nikt nie wiedział czy się z niej wybudzi. Nie mogłem w to uwierzyć.
Wszystko co mnie otaczało było jakby za ścianą. Nie byłem w stanie nic zobaczyć ani nic usłyszeć. Krew, która dopływała do mojej głowy, sprawiała, że bolała ona jak diabli. Nie mogłem normalnie oddychać, a moje ciało zaczęło się trząść.
Pojedyncza łza wypłynęła z moich oczu, lecz szybko ją wytarłem. Chciałem być silny. Być silny dla Chelsea. Ale to było takie trudne. Tak kurewsko trudne.
Jedna z pielęgniarek pokazała nam salę, w której umieścili Chelsea, ale nie mogliśmy jeszcze do niej wejść. Siedzieliśmy tam tak, na zewnątrz, na korytarzu, czekając na chwilę, kiedy będziemy mogli ją zobaczyć.
Matt i Anne wstali ze swoich krzeseł w pewnym momencie, aby kupić coś do jedzenia. Kontem oka zauważyłem, że Ruby kieruje się w moją stronę. Zanim mogłem zadać jej jakiekolwiek pytanie, uderzyła mnie mocno w twarz, przez co moja dłoń od razu powędrowała do obolałego policzka.
Pozostali wstrzymali oddech w szoku i zerwali się z krzeseł w naszym kierunku. Harry odciągnął Ruby, podczas gdy ja patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami, zdezorientowany i zszokowany.
- To tylko i wyłącznie twoja wina!- wykrzyczała na mnie.- Gdybyś do niej nie zadzwonił, to by jej teraz tutaj nie było! Byłaby ze mną  w domu, cała i zdrowa! Ty jesteś powodem jej wypadku! Przez ciebie nie wiem czy będzie z nią w porządku!
- Ruby, uspokój się!- poprosił ją Harry, próbując ją przytulić, ale mu na to nie pozwoliła. Zawstydzony spuściłem głowę w dół.
- Spójrz na mnie, Zayn!- krzyknęła, a łzy spływały jej po policzkach.- Jeśli ona tego nie przeżyje, to lepiej nie kręć się w pobliżu!
Spojrzałem na nią zraniony.
- Przeżyje to, wiem to.- odparłem.- Jest najsilniejszą dziewczyną na świecie, będzie z nią w porządku. Ale nie martw się, ponieważ jeśli jednak jej serce się podda to przysięgam na całe moje życie, że żadne z was już nigdy więcej mnie nie zobaczy.
Ruby patrzyła na mnie z obrzydzeniem, podczas gdy pozostali patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Z...- Eleanor chciała coś powiedzieć, ale nie chciałem tego słuchać.
Wyminąłem ich i wybiegłem przed szpital, aby zażyć trochę świeżego powietrza. Udałem się na tyły budynku i oparłem się plecami o jego ścianę. Wziąłem głęboki wdech i nie potrafiłem już dłużej powstrzymywać łez.
Pozwoliłem im spływać po moich policzkach, zakrywając przy tym twarz dłońmi. Zacząłem szlochać, z trudem łapiąc powietrze. Płakałem przez jakiś czas aż w końcu jakoś udało mi się przestać.
Naprawdę nie wiedziałem co robić. Jedyną rzeczą jakiej pragnąłem to jeszcze raz przytulić Chelsea, upewnić się, że jest z nią w porządku, że jest cała i zdrowa. Nic więcej.
Na zewnątrz było już ciemno, a do tego zaczął wiać wiatr. Usłyszałem też jakieś grzmoty, więc spojrzałem na niebo. Poczułem pojedynczą kroplę deszczu na moim policzku. Nie zawracałem sobie głowy, żeby się ruszyć i wrócić do środka, nawet jeśli wiedziałam, że zaraz zacznie padać.
Wyciągnąłem paczkę papierosów i odpaliłem jednego. Potrzebowałem czegoś na rozluźnienie i w tym momencie papierosy były jedyną rzeczą, która mogła mi w tym pomóc.
Poczułem jak dym wypełnia moje płuca, po czym wypuściłem go przez trzęsące się usta. Więcej kropel deszczu spadło z nieba i właśnie w tym momencie pojawili się chłopcy.
- Zayn, wejdź do środka, pada deszcz!- odezwał się Liam.
Nic nie odpowiedziałem, dalej paliłem i patrzyłem się prosto przed siebie. Liam westchnął i pociągnął mnie za ramię. Dosłownie zaciągnął mnie w inne miejsce, gdzie deszcz nie mógł nas dopaść.
Wciąż znajdowaliśmy się przed szpitalem, ale pod jakimś parasolem, zgaduję? Nie wiem co to było, nawet nie zwróciłem na to uwagi.
- Zayn, powiedz coś!- poprosił Niall, delikatnie potrząsając moim ramieniem.
Papieros wypadł mi z dłoni, a łzy napłynęły ponownie do moich oczu. Nie mogłem się powstrzymać, więc zacząłem po raz kolejny rzewnie płakać. Chłopcy nie odezwali się ani słowem, po prostu stali w miejscu, wokół mnie, czekając aż się uspokoję.
- To moja wina!- udało mi się jakoś powiedzieć.
- Nie, nie twoja!- zaoponował Harry.- Nie obwiniaj się.
- Tak, moja!- wypłakałem.- Ruby ma rację, gdybym nie poprosił ją o spotkanie, nie byłaby teraz w tym pieprzonym stanie. Byłaby teraz zdrowa!
Liam westchnął i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
- Stary, nie jesteś tym, który uderzył w jej samochód. Nie jesteś winny temu co się stało. Ruby po prostu przesadza, ale to normalne w takiej sytuacji. Jej najlepsza przyjaciółka jest w szpitalu i potrzebuje kogoś, kogo może obwiniać.
- Liam ma rację.- zgodził się Niall.- Wiemy, że to jest dla ciebie trudne. To jest trudne dla każdego z nas, Chelsea jest dla nas jak siostra. Ale musisz być silny. Będzie z nią w porządku, wiemy to.
- To moja wina...- wyszeptałem.
- Zayn, posłuchaj mnie.- odezwał się Louis.- To nie jest twoja wina, cholera jasna! Nawet nie waż się już dłużej obwiniać! Chelsea potrzebuje teraz nas wszystkich, a szczególnie ciebie! Nie możesz być teraz słaby, ona potrzebuje cię silniejszego niż kiedykolwiek wcześniej!
Louis miał w pewnym sensie rację. Wiedziałem, że muszę być silny, ale to nie było takie łatwe jak wam się wydaje. Fakt, że osoba, którą kochasz najmocniej na świecie, która trzyma cię przy życiu, jest w kruchym stanie, na szpitalnym łóżku, a ty nie wiesz czy to przeżyje... To mnie zabijało.
Wówczas zadzwonił telefon Harry'ego. Dostał wiadomość od Ruby z informacją, że możemy już zobaczyć Chelsea. Wróciliśmy biegiem do środka i w czasie krótszym niż minuta, byliśmy w sali szpitalnej, w której leżała.
Kiedy weszliśmy, w środku były już dziewczyny, jej mama i brat. Powoli podszedłem do jej łóżka, moje kolana były jak z waty, a każdy centymetr mojego ciała drżał.
Kiedy ją zobaczyłem, moje serce pękło na miliony małych kawałeczków. Leżała na wznak w białym szpitalnym łóżku. Nakryta była prześcieradłem w tym samym kolorze, które sięgało jej do klatki piersiowej. Jej skóra była blada, bez życia. Jej ramiona pełne ran, tak jak jej szyja i prawy policzek. Wokół jej głowy owinięty był duży bandaż, przez co zgaduję, że uderzyła nią naprawdę mocno.
Jej oczy były zamknięte, nawet nie wyglądała jakby oddychała. Nagle poczułem potrzebę by się rozpłakać, ale wiedziałem, że muszę być silny. W tej chwili ponownie naszło mnie poczucie winy.
- To moja wina...- wyszeptałem po raz kolejny, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

______________________________________

Tak jakby co to ta piosenka jest tylko dodatkiem, nie ma jej dołączonej w oryginale.
Słuchałam jej tłumacząc to i miałam dosłownie łzy w oczach </3
Nie tłumaczyłam nazwy szpitala bo po pierwsze to nazwa własna, a po drugie po przetłumaczeniu nie robiła żadnego sensu.
Wiecie, że zostało jeszcze tylko 9 rozdziałów i epilog? :'( Kiedy to zleciało?
/Melly

3 komentarze:

  1. Świetny...
    Tak mi szkoda Chels. Mam nadzieje, że szybko z tego wyjdzie. Tylko żeby Zayn się nie załamał i nie wrócił do poprzedniego stanu.
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zayn, nie płacz! Osoby w śpiączce słyszą, co się wokół nich dzieje. Jak Chelsea zobaczy, że nie jesteś silny i nie ma w Tobie oparcia, to też się załamie. XD
    Piosenka fajna, co prawda nie rozumiem jej, ale muzyka oddaje nastrój wydarzeń z rozdziału. Dzięki Melly. :)
    A tak apropo tego: "Kiedy to zleciało?" to chciałam Ci tylko przypomnieć, że planowo rozdział 77 miał być dodany 1. czerwca, a mamy tylko, dzięki Bogu, 16. lipca. :P
    Mam genialne zakończenie do tego opowiadania! W sumie to takie nietypowe. Inne niż zawsze. Otóż Chelsea jest w śpiączce, ale jej obrażenia okazują się zbyt duże i umiera. Zayn się załamuje i popełnia samobójstwo. Ruby obwinia Zayna o śmierć Chelsea i mu nie wybacza. Dlatego dla Chelsea urządza pogrzeb, a Zayn zostaje pochowany w ogródku przez Harry'ego, który się nad nim lituje. W miejscu gdzie leży ciało Zayna rosną ładne kwiatki i gdy Ruby się dowiaduje o tym, ze tam leży Zayn, stwierdza, że nie mógł być do końca złym człowiekiem, ponieważ wtedy na nim nie rosłyby takie ładne kwiatki, więc postanawia mu wybaczyć, a w zamian za to stawia pomnik gdzieś na jakimś rondzie w Londynie (coś jak w Polsce dla tych kibiców którzy weszli na boisko podczas meczu, a potem była taka duża afera z tego powodu) dla Zayna i Chelsea jako współczesnego Romea i Julii. XD
    Czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że pojawi się on jeszcze w ciągu kilku najbliższych dni, a nie za jakieś dwa tygodnie. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju super 💕 to moje ulubione opowiadanie 😃~wera

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy