Chelsea's POV
- Wróciłaś.- powiedział, patrząc na mnie. Zauważyłam jak jego czerwone, podpuchnięte oczy mają w sobie trochę nadziei. Zabijało mnie to, że go rozczaruję, ale musiałam być silna. Zranił mnie, nie miałam zamiaru akceptować jego przeprosin.
- Tylko, żeby zabrać moje pozostałe rzeczy.- poinformowałam.- Nie mogłam zaczekać do jutra. Zostawię mieszkanie wolne, więc będziesz mógł przyprowadzić sobie tyle dziewczyn, ile tylko sobie zażyczysz.
Wyminęłam go, a dziewczyny podążały za mną jak cień. Trzymały moje torby i jakieś pudła, do których miałam powkładać swoje rzeczy. Podeszłam prosto do szafy i wyciągnęłam z niej wszystkie moje ubrania.
- N-nie, kochanie.- błagał, chodząc wszędzie za mną, wciąż w swoich bokserkach. Nie mam bladego pojęcia dlaczego się nie ubrał.
Nie odpowiedziałam mu i włożyłam ubrania do jednej z torb, które trzymała Ruby, nie przejmując się układaniem ich. Ledwo co udawało mi się ignorować jego błagania, cały czas właził mi w drogę.
- Po prostu mnie posłuchaj, proszę.- powiedział w pewnym momencie, po tym jak chodził za mną już przez całą godzinę.
Ruby, Danielle i Eleanor pomogły mi wszystko spakować, kiedy chłopcy stali w miejscu, przyglądając się i nie wiedząc co robić. Starałam się go wyminąć, ale dalej był wrzodem na tyłku i próbował mnie zatrzymać.
- Co?- krzyknęłam do niego, zatrzymując się.
Również stanął, zaskoczony moją rekcją.
- Czego do diabła chcesz tym razem?- wykrzyczałam.
- Prze-przepraszam.- błagał, jego oczy nie miały w sobie życia, a włosy były w nieładzie.- Przysięgam na całe moje życie, że nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem! Właściwie to nie mam pojęcia co zrobiłem.
Pokręciłam głową i wyminęłam go, udając się do łazienki, żeby spakować moje produkty do włosów oraz kosmetyki. Zayn dalej za mną chodził, mówiąc, że przeprasza i błagając, żebym go wysłuchała.
Właściwie to byłam zaskoczona sama sobą, nigdy nie pomyślałabym, że wytrzymam tak długo. Ignorowałam go przez cały czas, kiedy wraz z dziewczynami pakowałyśmy moje rzeczy. Udało mi się zebrać wszystko do kupy. Pudła i torby znajdywały się dookoła pokoju.
- Chłopcy, możecie pomóc mi zanieść te torby do mojego samochodu?- zapytałam ich, wciąż ignorując błagania mojego byłego chłopaka.
Przytaknęli powoli i zaczęli je wynosić. Dziewczyny też wzięły parę. Zanieśliśmy je do mojego auta, a niektóre z nich do samochodu Ruby, było ich za dużo.
Wróciliśmy z powrotem do pokoju i kiedy zabrałam już ostatnią torbę, Zayn chwycił mnie za przedramię, żeby mnie zatrzymać. Nie mam pojęcia jak, ale byłam na niego taka wściekła, że pozwoliłam torbie upaść na podłogę, uwolniłam się z jego uścisku i dałam mu mocno w twarz.
Jego dłoń od razu znalazła się w miejscu, gdzie go uderzyłam. Słyszałam jak pozostali, którzy stali za mną, z westchnieniem wstrzymują oddech w szoku. Zayn patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, zszokowany, z dłonią wciąż na swoim policzku.
Będąc szczerą, ja też byłam zszokowana. Przełknęłam gulę, która uformowała się w moim gardle i próbowałam się uspokoić.
- Co chcesz?- zapytałam go, próbując ujarzmić moją wściekłość.
- Przepraszam.- powiedział, spuszczając swoją dłoń w dół i podchodząc bliżej mnie.
Zrobiłam krok do tyłu, co sprawiło, że się zatrzymał i spojrzał na mnie rozczarowany.
- Jestem taka zmęczona słuchaniem tego.- oznajmiłam chłodno.- Jak mogłeś to zrobić? Kurewsko cię kochałam, a ty co zrobiłeś? Dlaczego?! Przez plotkę? Powinieneś był zaczekać aż wrócę do domu!
- Wiem.- odparł, ponownie próbując się do mnie zbliżyć, tylko po to, żebym ponownie się odsunęła. Westchnął w desperacji i przejechał swoimi dłońmi po twarzy.- Naprawdę nie wiem co mnie napadło. Kocham cię, przysięgam, że cię kocham. Proszę, pozwól mi naprawić to co zniszczyłem.
Pokręciłam głową i podniosłam czarną torbę z podłogi. Spojrzałam wprost na niego.- Nie możesz tego naprawić. Mam nadzieję, że jesteś teraz szczęśliwy. Miłego życia, Zaynie Maliku.
I z tym ruszyłam szybko do drzwi wyjściowych. Słyszałam jak mnie woła, ale dosłownie wybiegłam do mojego samochodu. Wsiadłam do środka i trzasnęłam drzwiami. Nie potrafiłam już dłużej powstrzymywać łez. Oparłam głowę na kierownicy i zaczęłam płakać, a następnie uderzać o nią rękoma. Byłam tak kurewsko wściekła, zła, zraniona i zniszczona jednocześnie.
Właściwie to nie zauważyłam, kiedy dziewczyny znalazły się przy mnie. Poczułam parę ramion wokół mnie i spojrzałam w górę, tylko po to, żeby zobaczyć Ruby, patrzącą na mnie współczująco. Wyciągnęła mnie z samochodu i chwyciła klucze z mojej dłoni. Wręczyła je Eleanor, a następnie zaprowadziła mnie na miejsce pasażera.
Eleanor prowadziła moje auto, a Danielle jechała z Ruby. Starałam się przestać płakać, ale nie udało mi się to. Kiedy przyjechałyśmy do mieszkania Ruby, pomogły mi wysiąść z samochodu.
Weszłyśmy do środka, nie przejmując się tym, żeby od razu zabrać ze sobą torby. Rzuciłam się na kanapę i schowałam głowę w jaśki. Zaczęłam krzyczeć i kopać we wszystkie strony.
Po paru minutach robienia tego, dziewczyny próbowały mnie powstrzymać. Ledwo im się to udało. Siedziałam tam, na kanapie, wypłakując swoje oczy, a one próbowały mnie uspokoić, przytulając mnie.
Nie mam pojęcia, kiedy przyjechali chłopcy. Jedyną rzeczą jaką pamiętam to to, że obudziłam się następnego ranka z największym bólem głowy w swoim życiu. Udałam się do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wyglądałam jak upiór. Moje włosy w całkowitym nieładzie, a oczy czerwone od płaczu.
Zayn's POV
Zabrała swoje rzeczy i wyszła. Tak bardzo próbowałem ją zatrzymać, ale ona mnie ignorowała. Nie wiem jak, ale to robiła. Nawet mnie uderzyła. Byłem tym taki zszokowany, ale rozumiem ją.
Po tym jak wyszła wraz z dziewczynami, zacząłem stawać się jeszcze bardziej wściekły i rzucałem wszystkimi rzeczami w pokoju, które pozostały nietknięte. Chłopcy próbowali mnie powstrzymać. Prawie im się to nie udało.
Chcieli spędzić noc u mnie, ale im nie pozwoliłem. Dosłownie, wykopałem ich z mieszkania, pragnąłem po prostu zostać sam, więc mogłem płakać tyle, ile tylko chciałem. Wciąż miałem swoją dumę, potrafię być czasami kurewsko samolubnym facetem.
Nie wiem jak, ale następnego ranka obudziłem się na kanapie, z dużym bólem głowy. Leżałem tam tak na plecach, wpatrując się w sufit i odtwarzając sobie to co się wydarzyło. To jak mnie zostawiła, jak mnie uderzyła.
W jej oczach widziałem zranienie, rozpacz. A to wszystko przeze mnie. Zniszczyłem dziewczynę, która zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć. Zniszczyłem tą, która kochała mnie jak nikt inny wcześniej.
Wróciłem do rzeczywistości, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Pozwoliłem mu dzwonić, nie chciało mi się wstawać. Wiedziałem, że to nie była Chelsea, ona wciąż ma klucze. Nie miałem powodu, dla którego miałbym otworzyć.
Ale ten ktoś nie przestawał, zaczął pukać i dzwonić jednocześnie w miarowym tempie. Jęknąłem gardłowo i znalazłem w sobie siłę, żeby wstać. Zaraz jak otworzyłem, ktoś przewrócił mnie na podłogę.
Nachylił się nade mną i zaczął bić. Walczyłem i następną rzeczą jaką pamiętam to to, że byłem na górze i trzymałem tą osobę za koszulkę. W tym momencie zastygłem, zdając sobie sprawę kto to był. Matt.
Patrzyłem na niego zszokowany, tylko po to, żeby ponownie górował nade mną. Jednakże nie broniłem się już dłużej. Pozwoliłem mu pobić mnie na kwaśne jabłko, wiedziałem, że na to zasłużyłem.
Następną rzeczą jaką pamiętam to to, że ktoś go ode mnie odciągnął. Próbowałem złapać oddech i spojrzałem w górę. Zobaczyłem Louisa trzymającego Matta za ramiona. Chelsea również tutaj była, próbując uspokoić swojego brata.
- Co ty do diabła robisz?- zapytała go, a raczej krzyknęła.
Matt próbował uwolnić się z uścisku Louisa, ale nie udało mu się.
- Ten dupek, kurwa, na to zasługuje!- krzyknął Matt, patrząc na mnie.
Udało mu się jakoś wyrwać, więc od razu podszedł do mnie i ponownie mi przywalił. Słyszałem jak Chelsea krzyczy do niego, żeby przestał, a Louis ponownie go ode mnie odciągnął. Leżałem na plecach na podłodze. Czułem jak krew cieknie mi z nosa oraz wargi.
Zauważyłem jak Chelsea schyla się w dół, klękając, żeby pomóc mi się podnieść. Chwyciła mnie za ramiona i ledwo co udało mi się usiąść na tyłku, opierając się plecami o tył kanapy.
- Chelsea, co ty kurwa robisz?- zapytał zdezorientowany Matt, próbując się ponownie wyrwać. I ponownie, wymsknął się Louisowi. Jego pierwszym instynktem było, żeby do mnie podejść i znów mi przyłożyć, ale Chelsea weszła mu w drogę, stając przed nim.
- Uspokój się!- krzyknęła do niego, każąc mu się zatrzymać.
Matt spojrzał na nią skonfundowany.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! On cię, kurwa, zranił, a teraz mu pomagasz?
Westchnęła.
- Proszę, przestań.
- Musi dostać nauczkę.- oznajmił, patrząc na mnie z furią.
- Nie w taki sposób.- odparła, nie oglądając się do tyłu na mnie.- Po prostu sobie idź, okej?
- Chcesz, żebym wyszedł?- zapytał zszokowany.- Nie zamierzam jeśli to jest to co chcesz, żebym zrobił.
- Wszystko będzie w porządku, okej?- zapewniła go.- Zaraz wrócę.
- Wracasz ze mną.- powiedział i stanowczo chwycił ją za dłoń, ciągnąc ją za sobą.
- Nie!- odparła, uwalniając się z jego uścisku.- Zostanę tutaj. Ale będę ostrożna, obiecuję.
Matt pokręcił swoją głową, rozczarowany zgaduję. Spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.
- Zostajesz?- Louis zapytał Chelsea.
Przytaknęła.
- Taa. Po prostu idź i upewnij się czy z Mattem wszystko w porządku, okej?
Skinął głową i wyszedł bez żadnego słowa. Siedziałem tam zmieszany.
W końcu się odwróciła i spojrzała na mnie. Następnie udała się gdzieś, zgaduję, że do łazienki. Po mniej niż minucie wróciła z jakąś wodą utlenioną i watą. Uklękła na podłodze, obok mnie. Rozszerzyła moje nogi i zajęła miejsce między nimi.
Nalała trochę wody utlenionej na kawałek waty i zaczęła oczyszczać moje świeże rany. Krzywiłem się, kiedy na nie naciskała, w celu odkażenia ich. Podczas gdy je przemywała, ja przyglądałem się jej, nic nie mówiąc.
Przez cały czas unikała kontaktu wzrokowego.
- Dlaczego to robisz?- zapytałem ją prawie, że szeptem.
W końcu na mnie spojrzała, następnie nalewając więcej wody utlenionej na watę i przemywając dalej, ignorując mnie.
- Proszę, porozmawiaj ze mną.- powiedziałem, mój głos załamał się pod koniec.
Westchnęła i zaprzestała wykonywanej czynności. Wzięła głęboki wdech i popatrzyła na mnie, jej oczy były inne.
- Ponieważ wciąż cię kocham.- oznajmiła powoli, a łza wydostał się z jej oczu.
________________________________
Przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale bardzo się spieszę.
Samej jakoś tak trudno formułowało mi się zdania po polsku, nwm dlaczego...
/Melly
super czekam na next !!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Rozdział super :) czekam na następny !!!!
OdpowiedzUsuń