sobota, 10 października 2015

Rozdział 74 - Lęk

Zayn's POV

Przytaknąłem nie wiedząc czego mogę się po nim spodziewać. Miałem przeczucie, że po raz kolejny uraczy mnie tym co zaprząta mu głowę.
- Wszystko w porządku?- zapytałem zmartwiony.
- Zgaduję, że jestem ci winien jakieś przeprosiny.- powiedział.
Skonfundowany zmarszczyłem brwi.
- Za co?
- Kiedy sobie poszedłeś, Chelsea opowiedziała nam o wszystkim.- odparł.- Powiedziała nam co się tak naprawdę wydarzyło i co zrobiła Perrie. Przepraszam, że cię oskarżałem i, że pobiłem cię na kwaśne jabłko. Myliłem się. Naprawdę się myliłem.
No więc, będąc szczerym, nie spodziewałem się tego. Oczekiwałem raczej, że powie mi, żebym trzymał się z dala od jego siostry. Jego przeprosiny były ostatnią rzeczą jakiej bym się spodziewał.
- W porządku.- odezwałem się w końcu.- Postąpiłbym tak samo.
- Nie jesteś zły?- zapytał zaskoczony.
- A dlaczego miałbym być? Wiem dlaczego się tak zachowałeś, chciałeś jedynie chronić swoją siostrę. Mam dwie młodsze siostry i jestem pewien, że postąpiłbym tak samo, gdyby chłopak jednej z nich zrobił to co ja. Wszystko rozumiem.
- Taa, ale ty jej nie zdradziłeś.- zauważył.- Powinieneś być na nas zły za to, że ci nie wierzyliśmy.
- Mam już dość kłótni.- odparłem szczerze.- Czuję ulgę, że to jednak Perrie stała za tym wszystkim i, że tak naprawdę nic nie zrobiłem. Nie jestem zły, ponieważ nawet ja nie wiedziałem co się tak naprawdę wydarzyło. Chcę po prostu. żeby wszystko było tak jak dawniej. Chcę odzyskać moich przyjaciół.
Przytaknął głową, ale nie dodał nic więcej. Nie wiedziałem czy Chelsea powiedziała mu, że znów się spotykamy, więc nie miałem pojęcia czy powinienem poruszać ten temat. Ale nie potrafiłem już dłużej z tym zwlekać, więc go zapytałem.
- Czy Chelsea powiedziała ci też, że...- zacząłem.
- Że znów ze sobą jesteście?- przerwał mi, na co lekko skinąłem głową.- Taa, powiedziała.- odparł.- Powiedziała również, że nie obchodzi ją czy mi się to podoba, czy nie, ponieważ jest z tobą szczęśliwa i to jedyna rzecz jaka się liczy.
Patrzyłem na niego nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie mogłem go rozgryźć, nie pokazywał żadnych emocji.
Nie miałem pojęcia co o tym myśli ani czy będzie próbował nas ponownie rozdzielić. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale po raz kolejny nie pozwolił mi kontynuować.
- Nie przeszkadza mi to.- oznajmił.
Moje oczy zwiększyły swoje rozmiary w czystym szoku, to nie było do niego podobne. Żeby przystać na coś związanego ze mną bez kłótni. Łał.
- Naprawdę?- zapytałem, wciąż sceptycznie.
Przytaknął.
- Taa. Kiedy ze sobą nie byliście nie mogłem poznać mojej siostry. Wiem, że ona nigdy nie przestała cię kochać i jestem nawet bardziej niż pewny, że ty czujesz dokładnie to samo do niej. Jestem pewny, że zrobisz wszystko, żeby ją chronić, szczególnie kiedy jest w tym stanie. Więc taa, tak długo jak obiecasz mi, że znów nie złamiesz jej serca, macie moje błogosławieństwo.
Wciąż patrzyłem na niego zaskoczony. Szczerze, nie spodziewałem się, że powie coś takiego.
- Obiecuję, że zrobię wszystko, aby była bezpieczna.- odpowiedziałem w końcu.- Wiem, że popełniłem parę błędów, ale nie popełnię ich ponownie. Kocham twoją siostrę bardziej niż ci się wydaje. Tym razem możesz mi zaufać, obiecuję ci, że będzie ze mną szczęśliwa.
- Wiem, że będzie.- oznajmił, klepiąc mnie po plecach.
Przytaknąłem, patrząc na niego.
- Więc, teraz jesteśmy przyjaciółmi?- zapytał, wyciągając dłoń przed siebie.
Uśmiechnąłem się i uścisnąłem ją.
- Przyjaciółmi.
- To dobrze.- odparł.- A teraz chodźmy, pozostali wciąż są z Chelsea. Jestem pewien, że na ciebie czeka.
Przytaknąłem i otworzyłem drzwi do sali Chels. Wszyscy stali dookoła łóżka, podczas gdy ona siedziała na tyłku, opierając się o jakieś poduszki. Uśmiechnęła się, kiedy zobaczyła jak wchodzę, co odwzajemniłem.
Anne wstała z materaca po tym jak zamknąłem drzwi i podeszła do mnie z szeroko rozłożonymi ramionami by mnie przytulić. Byłem skonfundowany, ale odwzajemniłem uścisk.
- Witaj z powrotem w rodzinie, Zayn!- powiedziała po tym jak się odsunęła.- Tak bardzo się cieszę, że ty i Chelsea do siebie wróciliście.
Uśmiechnąłem się, rozumiejąc wszystko.
- Dziękuję.
Anne jeszcze raz przytuliła mnie mocno i w końcu podszedłem do łóżka Chelsea. Po prawej stronie było wolne miejsce, więc tam usiadłem.
- Jak się czujesz?- zapytałem ją.
- W porządku.- odpowiedziała, uśmiechając się.- Był tutaj wcześniej lekarz i powiedział, że jutro wieczorem mogę wrócić do domu.
- Naprawdę?- odparłem podekscytowany.
Przytaknęła i zachichotała.
- Naprawdę.
Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i objąłem ją lewym ramieniem, przyciągając ją bliżej siebie. Ona natomiast objęła mnie w pasie, przytulając mnie. Pocałowałem ją lekko w głowę, głaszcząc ją po ramieniu w górę i w dół.
Na zewnątrz był już prawie wieczór, a my nadal znajdowaliśmy się w sali rozmawiając. Chelsea przez cały czas była w moich ramionach. Pomagałem jej kiedy chciała się poruszyć czy umieścić kolejną poduszkę za swoimi plecami.
Lekarz przyszedł do sali kiedy było jakoś po dziesiątej i powiedział, że Chelsea musi trochę odpocząć, więc wyszliśmy pozwalając jej pospać. Reszta wróciła do domu, ale ja jak zawsze nie chciałem jej zostawiać. Nie miało dla mnie znaczenia to, że było z nią już dobrze, po prostu nie chciałem, żeby była sama.
Poszedłem i kupiłem sobie coś do jedzenia w szpitalnym bufecie. Wziąłem dużą kanapkę i wodę i skonsumowałem je przed szpitalem, więc mogłem również zapalić.
Po tym jak skończyłem, wróciłem do jej sali, tylko po to by zobaczyć jak śpi z głową na białej poduszce i prześcieradłem naciągniętym do talii. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją powoli w czoło, po czym chwyciłem krzesło i usiadłem na nim.

Chelsea's POV
\
Powiedziałam pozostałym o Zaynie i o mnie i nikomu to nie przeszkadzało. Nawet Mattowi! Tak bardzo się cieszę, że mamy jego wsparcie, nawet nie macie pojęcia. Cieszę się, że wszystko zrozumiał i dał nam swoje pełne błogosławieństwo.
Po tym jak wszyscy wspólnie porozmawialiśmy i pośmialiśmy się, lekarz powiedział, że potrzebuję trochę odpoczynku, więc zostawili mnie bym mogła się przespać. Chciałam, żeby Zayn został przy mnie, ale wiedziałam, że on również musi się przespać, więc nie prosiłam go, żeby przenocował w szpitalu.
Zamknęłam oczy i zasnęłam w głęboki sen.
W pewnym momencie otworzyłam oczy i byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam Zayna śpiącego obok mnie z głową opartą na moim łóżku tuż przy mojej prawej ręce. Nie miałam pojęcia która była godzina, ale nie będę kłamać, cieszyłam się, że został.
Uśmiechnęłam się i delikatnie wplotłam palce mojej prawej dłoni w jego włosy, powoli się nimi bawiąc, chcąc go obudzić. Otwarcie oczu nie zajęło mu długo. Zaspany spojrzał na mnie w górę. Przetarł oczy i ziewnął powoli, sprawiając, że zachichotałam.
- Wszytko w porządku?- zapytał ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
Przytaknęłam.
- Tak, jest dobrze.
- Jesteś pewna?- zapytał wciąż sceptycznie.
Skinęłam głową i uniosłam prześcieradło do góry, klepiąc ręką materac. 
- Chodź tutaj.
Uśmiechnął się i przytaknął. Pomógł mi się przesunąć, by móc się zmieścić obok mnie. Ściągnął buty i powiesił swoją czarną skórzaną kurtkę na oparciu krzesła. Przytulił się do mnie, kładąc swoją głowę na mojej klatce piersiowej, podczas gdy ja naciągnęłam na nas prześcieradło. Objął mnie prawym ramieniem w talii, przyciągając mnie tym samym bliżej siebie, podczas gdy moja prawa dłoń znów zaczęła bawić się jego włosami. 
- Dlaczego nie wróciłeś do domu?- zapytałam go powoli.- Potrzebujesz odpowiedniego snu.
- Nie mogłem zostawić cię tutaj samej.- odpowiedział, nie patrząc na mnie w górę.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam go delikatnie w czoło.
- Lekarz powiedział, że przywiezie mi jutro wózek zanim wyjdę.- poinformowałam.- Więc będzie nam wszystkim łatwiej.
Zayn uniósł się do góry, podpierając się na lewym łokciu by na mnie spojrzeć.
- Nie potrzebujesz go.
- Co masz na myśli?- zapytałam zdezorientowana.- Wiesz, że na razie nie jestem w stanie chodzić, potrzebuję go.
- Będę cię nosić.- odparł tonem nieznoszącym sprzeciwu.- Nie chcę cię widzieć w tym czymś.
- Zayn, nie możesz nosić mnie wszędzie.- powiedziałam, wzdychając.- Jestem ciężka, potrzebuję tego wózka.
- Nie jesteś ciężka, mogę cię nosić.- oznajmił.- To złamie mi serce jeśli będę cię w nim widział, więc nie, nie będziesz go używać. Będę przy tobie o każdej porze, żeby cię nosić i ci pomagać. Nie ważne co, nie zostawię cię. Nie będziesz odczuwać potrzeby by korzystać z wózka.
Westchnęłam.
- Za...
- Koniec tematu.- przerwał mi.
Pokręciłam głową, był naprawdę uparty. Wiedziałam, że nie zdołam zmienić jego zdania, więc zdecydowałam się mu odpuścić. Miałam nadzieję, że może rano jednak zmieni zdanie. Nie mogłam pozwolić mu nosić mnie przez cały czas, nie bądźmy śmieszni.
Uśmiechnęłam się co odwzajemnił, wiedząc, że wygrał ze mną tą kłótnię. Prawdopodobnie wiedział, że tego tak nie zostawię, ale taa. Z powrotem położył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja powróciłam do zabawy jego włosami.
- Kocham cię, boo.- wyszeptał.
- Ja też cię kocham, Zaza.- odpowiedziałam, uśmiechając się.
Czułam jak również się uśmiecha i zanim się zorientowałam oboje zasnęliśmy. Obudziłam się rankiem, kiedy pielęgniarka przyszła sprawdzić co u mnie by zobaczyć czy wszystko w porządku. Zayn założył z powrotem buty i kurtkę i poszedł kupić nam coś do jedzenia.
Pozostali przyszli w południe, a Ruby przywiozła mi parę ciuchów, żebym mogła się przebrać.
Aż do wieczora nie odstępowali mnie na krok, a w szczególności Zayn. Wieczór nastał niemal natychmiastowo, więc zaczęłam się przebierać by wrócić do domu. Ruby mi w tym pomogła, sama nie dałam rady, nie mogłam ustać na nogach, były jak z galaretki.
Zayn nie zgodził się by wziąć wózek, więc dałam już spokój. Wiedziałam, że prędzej czy później będzie zmęczony noszeniem mnie i załatwi mi jeden.
Nagle, niedługo przed wyjściem ze szpitala, zaczęłam się denerwować, a wręcz bać. Zayn chciał, żebym pojechała z nim jego samochodem, więc trzęsłam się jak szalona. Po jakimś czasie wszedł do sali, kiedy ja już przebrana czekałam na niego na skraju łóżka. 
- Gotowa by wrócić do domu?- zapytał, siadając na materacu obok mnie.
Wzięłam głęboki wdech i przełknęłam ciężko gulę w gardle.
- Zayn, ja nie mogę tego zrobić.

___________________________________

Przepraszam! (znowu) Nie obiecuję, ale postaram się dodać kolejny we wtorek bo w środę jest Dzień Nauczyciela, więc będzie wolne i będę miała czas. Jestem teraz w "przełomowej" klasie i trochę mam na głowie i sama myśl o tym sprawia, że nie mam na nic ochoty, nawet na tłumaczenie.
Ale cieszmy się! Chelsea wychodzi ze szpitala! :D W końcu!
Zastanawiałam się czy lepiej brzmi tytuł "Lęk" czy "Obawa", postawiłam na to pierwsze, ale możecie napisać jak wy sądzicie, zawsze mogę zmienić ;)
/Melly

3 komentarze:

  1. Jeeeeeeeeej!!!! Wreszcie rozdział!! Ludzie, cieszmy się i radujmy. :D Jak dla mnie tytuł jest ok. :) Ciekawe czemu Chelsea boi się wrócić z Zaynem do domu? ;)
    Zostały jeszcze 3 rozdziały + epolog. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny ❤
    Dobrze, że Chelsea już wychodzi ze szpitala.
    Tylko najgorsze będzie teraz dotarcie do domu, z związku z tym lękiem.
    Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeeeaaah! Kocham <3 jak dla mnie tytul jest ok ;) Chelsea pewnie boi sie teraz jeździć samochodami po tym wypadku.. :( w sumie to sie nie dziwie. Czekam na nexta kochana! See ya :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy